Forum Świat Duchów Strona Główna Świat Duchów
Witamy każdego nowego Szamana
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Beyblade : Gildia Skrytobójców.
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat Duchów Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ameka
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekieł

PostWysłany: Śro 15:01, 18 Sty 2006    Temat postu: Beyblade : Gildia Skrytobójców.

odrazu ostrzegam mogą wystąpić błędy,to jeden z moich nie dokończonych ff, może go później dokończę ^ ^ na razie pierwsza część ^ ^.

Na dworze padał deszcz, przez gęstą mgłę prawie nic nie było widać. Łzy niebios obmywały zbruzganą złem ziemie .Tyson , Max, Ray , Kenny i Hilary siedzieli przy kuchennym stole , popijając poranną herbatę i spożywając śniadanie w kompletnej ciszy przerywanej jedynie nieustającym szumem deszczu za oknem . Kaia nie było. Od pewnego czasu zaczął wychodzić późną nocą i wracać około południa. Kiedy chcieli się spytać gdzie wychodzi , mówił jedynie, że to nie ich sprawa i żeby nie wtykali swojego nosa w cudze sprawy. I tak co dnia
Nagle usłyszeli skrzypienie drzwi, jak na rozkaz ich głowy porwały się do góry. W progu stał Ozuma wraz ze swoją drużyną , brakowało jedynie Marian. Tyson , który pierwszy otrząsnął się z szoku poderwał się z krzesła aby przywitać gościa , rozlewając przy tym herbatę. Gorąca ciecz spływała leniwie po stole , plamiąc jasnożółty obrus , z wyszytymi zielonymi ślimaczkami. Gdyby japończyk w ostatniej chwili nie odskoczył od stołu zapewne siedziałby z wielką plamą na spodniach i z poparzonymi udami.
- Ozuma! Nie spodziewaliśmy się Ciebie!
- witaj Tyson. Myślę , ze powinniśmy porozmawiać. – Granatowłosy spojrzał na przyjaciela ze zdumieniem wymalowanym na twarzy.
- ech… może wejdziemy? To dość długa historia.
- co? A tak proszę.- Trójka chłopców przysiadła się do pozostałych. Hilary uśmiechnęła się promiennie do Dungi .
- może herbatki? – pokiwali głowami. Po chwili parujące kubki, pełne ziołowego naparu stanęły przed trójką przemoczonych przybyszów.
- więc o czym chcieliście z nami porozmawiać? – Max posłał Ozumie pytające spojrzenie.
- Chodzi o Mariam. Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje.
- czekaj! Czy ona czasem nie wychodzi na „spacerki” w środku nocy i wraca w południe?
- nie. Ona wychodzi po południu około drugiej i wraca o północy . a co?
- Nie nic. Po prostu Kai od jakiegoś czasu się tak zachowuje… - Ozuma wyglądał na rozbawionego.
- Myślałeś , że Mariam szlaja się z Kaiem ? Nie bądź śmieszny Tyson! – Max wyglądal jakby mu ulżyło.
- hmm. Próbowaliście ją śledzić? – Glos blondyna delikatnie drżał. Ale kapitan wydawał się tego nie zauważać.
- Nie. Mamy do niej zaufanie… a wy do Kaia?
- nie… znaczy się wiemy, że nie zrobi jakiegoś głupstwa…więc nie mieliśmy powodu śledzić go.
- to może … zrobimy to dzisiaj ?
- dobrze . ale kogo Marian czy Kai’a?
- to zależy od was.
- dobrze wiec Marian…
***
Niebiesko włosa siedziała nad brzegiem jeziora. Promienie wschodzącego słońca odbijały się od przejrzystej tafli. Wiatr delikatnie szeleścił liśćmi, a ptaki zaczęły swój poranny koncert.
W powietrzu wyczuwało się słodki zapach kwiatów i zapach Świerzych bułeczek z pobliskiej piekarni. Miasto jeszcze nie obudziło się ze snu ,tylko mleczarz swym zwyczajem zaczął roznosić mleko. Bicie dzwona ogłosiło wybicie godziny szóstej. Marian przychodziła tu każdego dnia, kiedy jej towarzysze jeszcze spali i wracała zanim ,oni i reszta miasta się obudziła. Zawsze siadała w tym samym miejscu. Kiedy przychodziła ptaki jak na życzenie zaczynały śpiewać, kaczki kwakać i podpływać do brzegu, a nóż trafi się im się kawałek świerzego chlebka.
- Ech. Jak ja wam zazdroszczę. Możecie odlecieć stąd każdego dnia. Nikt was tu nie trzyma. Jesteście wolne. Macie to czego ja nigdy nie będę mieć. – spojrzała ze wstrętem na znak młota, wypalony w skórze na lewym ramieniu.

***
Egipt. Heopolis – miasto otaczające niegdyś szczególna czcią Chepera. Dwie, tonące od stóp do głów w czerni, postacie zawzięcie kłóciły się ze sobą.
- Harehess taka jest prawda! Nawet matka Nut tego nie wie! – Mężczyzna o czerwonych niczym krew włosach i równie czerwonych oczach wyglądał jakby miał się zaraz załamać.
- Nut może nie. Ona strzeże nieba , ale nie nas! Cóż z tego, że czcimy jej syna!- Drugi miał krótkie czarne włosy i niemalże białe oczy – Mówię ci! Pojedziemy do środkowego Egiptu. Do Memfis z stamtąd do Majdam i Junat al – Dżabal.
- Niech ci będzie ale jeśli Schauni …- w tej chwili zerwał się wiatr ( A skąd on tam- dop elodja) zagłuszając dalsze słowa i zakrył ich ciemnym piaskiem
***
Za trzy wieczności dni
Krwią otworzone zostaną wrota.
Poszukuj białego kruka
Tego co najmniejszym śmierci wrogiem jest.
Nie szukaj stada białych mew,
ale jednego czarnego pióra co krwią sklejone jest.
W milczeniu dzwona usłysz swą śmierć.
Poszukuj malarza co deszczem obrazy maluje
Znajdź powiernika sztyletu co życie odbiera.
I tą co u wrót szatana legowisko ma.
Znajdź tych co sekret przeraźliwy mają …
***
Tyson obudził się zalany zimnym potem. W drodze do łazienki zastanawiał się nad znaczeniem tego dziwnego snu. Zimna woda , pomogła mu całkowicie się rozbudzić.
W salonie Hilary prowadziła ożywiona rozmowę z Maxem , Rey czytał oprawioną w czarną skórę książkę. Kai stał podparty pod ścianą z zielonym plecakiem z przyszytą brązową sakiewką.
-Tyson! Dlaczego tak wcześnie wstałeś? To do ciebie nie podobne. – piskliwy głos Hilary tylko pogorszył mu humor ( nie mogłam się powstrzymać-dop elodja).
- Miałem zły sen.
- Naprawdę!? A o czym był? – Zaciekawienie Hilary, coś mu przypominało.
- O nie! Nie zaczynaj znowu z tymi całymi wróżbami i horoskopami…
- Ale Tyson…
- Hilary daj mi spokój ! lepiej idź do swojego Dungusia… - Nie zdążył skończyć zdania , ponieważ zaciśnięta w pięść dłoń dziewczyny zgniotła mu w tej samej chwili szczękę.
- Tyson. Tym razem zgodzę się z Hilary. Powiedz nam o czym miałeś sen.- Wszyscy zebrani spojrzeli zdziwieni na niebieskowłosego .
- mów.- Tyson opowiedział im wszystko, słowo w słowo.
***
- Mariam ! Siostrzyczko! Gdzie byłaś?
- …
- Mariam! Mówię do ciebie. Mariam! - ale dziewczyna nie słyszała już nawoływań brata.
Kto inny wzywał ją teraz, ktoś kto ma znacznie większą moc i możliwości niż jej brat.
Ale czy na pewno? Przecież nie ma pewności , że on też…
Może on tez został wybrany… kto to wie? Chyba tylko ten co na śniadanie ludzkie życie je.
Wskazówki śmierci zegara zaczęły kolejny obieg . Kolejną ofiare ścigając zawzięcie.
Lata, miesiące, tygodnie, dni, godziny , minuty, sekundy. Kto wie? Może to dla ciebie godzina siódma ostatnią z godzin tego świata jest? Kto wie? Ja tylko wiem, że zabić nie dam się. Kolejna istota kończy żywot swój. Jak w transie nogi poprowadziły ją na ciemna uliczkę. To miejsce wyglądało jakby Bóg zapomniał o nim. Mimo to dziewczyna pewnie kroczyła dalej. Mijała najrozmaitsze gangi od dresów zacząwszy na rasowych mordercach skończywszy. Każda z tych grup usuwała się grzecznie w cień. Smród gnijącego ciała uderzył w jej w nozdrza. Niemal natychmiast ruszyła w stronę z której dolatywał owy zapach.
Po pewnym czasie dotarła do starego magazynu. Wspinając się po zardzewiałej drabince dotarła na dach. Wyważyła stare drzwi i zbiegła po schodach. Obraz jaki zastała, normalnego człowieka wtrąciłby w stan co najmniej szoku. Wszędzie były porozwalane rozszarpane, ciała rudych kobiet. Jedna z rudzielców leżała pod ścianą. Jeszcze ,żyła. Niebieskowłosa szła ślizgając się po rozrzuconych wnętrznościach. Owa ocalała okazała się jej rudą koleżanką – Emily. Dziewczyna , ujrzawszy Mariam , wykrzywiła usta w coś na wzór uśmiechu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maestro Scorza
Rada szamanów



Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Blizej niz sie zdaje

PostWysłany: Śro 15:49, 18 Sty 2006    Temat postu:

No nawet fajne :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iron_ Maiden_ Jeanne
Czwarty poziom



Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Loży Szyderców

PostWysłany: Śro 19:42, 18 Sty 2006    Temat postu:

Miah Twisted Evil Fajniusie... Uwielbiam temat skrytobójców (sama piszę trochę na ten temat, choć w zupełnie innym stylu). Czekam na więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabryshia
Rada szamanów



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Śro 19:50, 18 Sty 2006    Temat postu:

Bardzo fajne,czekam na ciąg dlaszy. Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bason
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Sty 2006
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 4/5
Skąd: z... a z kad mam wiedziec

PostWysłany: Śro 20:42, 18 Sty 2006    Temat postu:

fajne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ameka
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekieł

PostWysłany: Czw 14:59, 19 Sty 2006    Temat postu:

… Emily drżącą ręką podała Mariam czarny medalion z czerwonym kamieniem w środku.
Litery na kamieniu wskazywały na kunszt jakiejś potężnej gildii złodziei. W Momocie gdy medalion opuścił rękę Emily pomieszczenie zalało oślepiające światło. Kiedy niebieskowłosa otrząsnęła się z szoku po Emily została tylko kupa gnijącego białka. Zupełnie jakby ten amulet podtrzymywał ją przy życiu.
***
- Tyson… co ty piłeś przed snem? – sen Tysona wzbudził różne emocje. Max wyglądał na rozbawionego, Ray na zdziwionego , Hilary jak bomba przed wybuchem, a Kai… Kai po prostu patrzył na niego. W rubinowych oczach było jeszcze mniej emocji, jeszcze mniej uczuć niż zwykle.
- Wodę, Max, wodę – Kai przestał już nawet udawać, że słucha ich rozmowy. Jego myśli zaprzątało teraz coś innego . Zadanie jakie miał wykonać… pierwsze od tak wielu lat . Pomimo tego nie przewidywał żadnej nieprzyjemnej komplikacji. W końcu nie bez powodu nazywali go kiedyś „ Serce” , i wcale nie był jakimś grzecznym chłopczykiem , który pomagał staruszką przejść przez ulicę. Jakby nie było, jest on najzdolniejszym synem Rosseany Enteri . Co prawda po matce został mu tylko rodzinny sztylet. Idealnie wyważony , z klingą wysadzaną klejnotami po za tym niezwykle stary. Został wykuty w średniowieczu. Nawet się nie zorientował, kiedy był już w parku . wiatr szeleścił jego szalikiem i ubraniem, niósł ze sobą zapach jego dzisiejszej ofiary, cicho niczym cień ruszył na łowy.
***
Wybiła dwunasta. Dokładnie pięć godzin temu, w starym magazynie dokonano okropnego morderstwa na dwudziestu ośmiu rudych kobietach. Dziewczyna jak każdego dnia o tej porze postanowiła się przejść. Nie wiedziała jednak ,że jest śledzona. Szła tak nucąc sobie jakąś starą pioseneczkę, aż dotarła do starego lasu.
Z radosnym uśmiechem na ustach wkroczyła do twierdzy wiatru. Promienie słońca nieśmiało przeciskały się przez korony drzew. Ptaki świergotały, ryby w strumieniu połyskiwały całą mocą swych barw. Serce dziewczyny zaczęło bić w równym tempie z sercem lasu. Spokój ogarnął jej umęczone serce. Niesiona muzyką życia zaczęła biec. Biegła bez celu przed siebie byleby tylko znaleźć się w centrum tej niezwykłej melodii. Melodii której w dzisiejszych czasach wielu z nas nie jest w stanie docenić. W oceanie codziennych spraw nie potrafimy dostrzec rzeczy najprostszych i niewyobrażalnie pięknych. W nieustającej gonitwie za codziennością , monotonnością za „normalnością” gubimy gdzieś po drodze wspomnienia, nigdy nie starcza nam czasu by zawrócić i je podnieść. Zostają więc tam , jako pokarm dla tych co ze spokojem idą przed siebie.
***
- Gdzie jesteśmy – Trójka chłopaków patrzyła z zdziwieniem na poczynania swojej przyjaciółki.
- W jakimś lesie.
- o popatrz nie wiedziałem- Ozuma posłał kolegą z drużyny karcące spojrzenie. Natychmiast umilkli.
- możecie zachowywać się ciszej? Chyba wiemy już gdzie Mariam spędza całe dnie. Myślę , że możemy wracać.
- Nie! Wy możecie iść ale ja nie zostawię mojej siostry !
- Joseph… Dobra. Ale nie siedź za długo.
- jasne „mamo” .
***
Niebieskowłosa, w końcu osiągnęła cel swojej gonitwy. Leżała teraz na polanie w środku lasu. Mokra od rosy trawa delikatnie muskała jej twarz. Świat wydawał jej się taki piękny , pozbawiony trosk, zmartwień, kłopotów codziennego, nudnego życia.
Gdzieś tam , za lasem, ktoś szepcze jej prawdziwe imię. Ktoś kogo ona nie zna. Ktoś kto wie znacznie więcej niż ktokolwiek inny. Sama nawet nie zauważyła kiedy zmorzył ją sen.

„ Przysięga wojny spełnia się.
W mieście gdzie rozlew krwi kreśli szlaki potępienia,
Na rozdrożach dróg wyrosną szatańskie róże ,
Co swym pięknem zło do serca ciągną,
A zapachem duszę do piekła biorą
Krwawym szlakiem podążasz przez życie
We mgle radości szukasz.
Schauni to ty! Schauni w tobie jest.
Z umarłych wreszcie wstań.
O schauni ompchakal”
***
Obudziła się z niesamowitym bólem głowy który zniknął równie szybko jak się pojawił.
Słońce właśnie zachodziło zalewając polanę pomarańczowymi promieniami . Słonce tym razem było wręcz niesamowicie czerwone. Wojna.. Ciekawe.
***
I co ? dowiedzieliście się czegoś? - Tyson wpatrywał się z nadzieją w Ozume.
- nic istotnego. Wiemy tylko, że Mariam spaceruje do jakiegoś lasu. Najwidoczniej potrzebuje samotności. To samo sądzę o Kaiu .
- Nie jestem tego taki pewien.
- Ray? O co ci chodzi?
- Kai wczoraj dziwnie się zachowywał. – na twarzy złotookiego widniał wyraźny niepokój.
- A czy on kiedykolwiek zachowywał się normalnie?
- Wychodzę.
- Ray? Ray co się stało?
***
Pod osłoną cienia przemierzał niebezpieczne ulice miasta. Na każdym kroku, powinno się spodziewać niebezpieczeństwa. Dla niego był to naturalny teren, drugi dom. Chłodny wiatr potargał mu włosy. Rządza mordu rozbłysła w pustych dotychczas oczach. „ Tak ,tak to właśnie dziś wypełni się twoje przeznaczenie chłopcze. Twoje i moje przeznaczenie…”
Po pustych ulicach rozległ się martwy śmiech. Śmiech demona.
***
Tym czasem Dwójka mężczyzn stała na środku pustyni i odprawiała jakiś dziwny rytuał .
- „ O panie mroku.”
- „ O królu potępienia „
- „ Niech niewierni w odmętach piekielnych staną”
- „ Ich dusze niech albo nawrócą się albo wykorzystane w portalu powrotu zostaną.”
- „ O najpotężniejszy z demonów”
- „ Wspomóż nas, i pomóż nam przywrócić królestwo Mroku.”
- „ O Errtu (nie pomyliłam się?)”…
Wnet zerwał się ogromny wiatr. Cały świat wydawał się wirować w zawrotnym tempie.
Gorący piasek wpadał w oczy i do ust. Przed oczyma Mężczyzn przebiegały najrozmaitsze obrazy. Wydawało się ,że są w wielu miejscach naraz, a zarazem wciąż w tylko jednym.
Ich kolana spotkały się z zimną posadzką. Przed nimi stał … a raczej lewitował Demon. Pozbawione źrenic oczy spoglądały na dwójkę śmiertelników. Miał obrzydliwe ciało, poskręcane w niewyobrażalny, dla zwykłego człowieka sposób. Jego szyja obrośnięta była rogami. Z rozchylonych ust wypływał zielony śluz.
- Ludzie…- piekielny szept wydawał się rozdzierać ich dusze na drobne okruchy. Szatkował zdrowy rozsądek. Mroził krew. Odbierał zmysły. Zabijał. Odbierał honor. To jedno słowo. Słowo które pod świadomie zawsze akceptowali. Wydawało im się teraz największą obelgą jaką usłyszeli w swoim życiu.
- Dlaczego… Tak marne … istoty … wtrącają się w sprawy które nie dotyczą ich rasy?…
- Ta sprawa jak najbardziej dotyczy naszej rasy.
- Och doprawdy? – jeśli to było możliwe to jego głos stał się jeszcze bardzie nieprzyjemny niż przedtem. – Może Drowy docenią wasze starania.
Potem słychać było tylko śmiech i dźwięk rozrywanych ciał.
***
Czuł to. Czuł zapach swojej ofiary. Była niemal że na wyciągnięcie ręki. Już czuł w ustach słodki smak krwi. Tak długo go nie czuł. Za długo. Wyciągnął nóż. Przejechał palcem po ostrzu. Cienki strumyk krwi popłynął wzdłuż dłoni chłopaka. Wyszedł z ciemnego zaułka prosto na klatkę jednego z pobliskich domów. Wchodził po schodach. Stanął przed drzwiami z tabliczką głoszącą : Alicja Nur. Zapukał. Nikt nie otworzył. Zapukał znowu. Znowu nic. Nacisnął na klamkę. Otwarte. Znajdował się w obskurnym Ciemnym pomieszczeniu. Z ścian zwisała podarta, brudna tapeta, w powietrzu czuć było odór Padliny. Z prawej strony usłyszał delikatny szmer. Cudem uniknął lecącego w jego stronę noża. Za nim stała czarnowłosa dziewczyna. Jej brudne i poszarpane ubranie , świadczyły ,że nie za dobrze się jej wiedzie.
- Nie. Nie dam się znowu tam zaprowadzić, słyszysz! Nie dam! – Posłała mu spojrzenie szaleńca.
- Spokojnie. Gildia cię już nie potrzebuje. Przyszedłem dać ci „wolność” – Sadystyczny uśmiech wykrzywił wargi chłopaka.
- Chcesz mnie zabić?! Mnie! – zaczęła się cofać.
- Hm. Nie jesteś taka głupia. Wszak byłaś jednym z lepszych zwiadowców gildii. Czemu uciekłaś?
- Bo nie chciałam uczestniczyć w TYM.
- W czym?
- Nie udawaj! Dobrze wiesz o czym mówię.
- Nie naprawdę.
- Nie pozwolę abyście je powrotem wpuścili do naszego świata!
- Takim razie zginiesz.
- Ja… - Ostatnią rzeczą jaką widziała było jej własne serce , jeszcze bijące. I błysk satysfakcji w rubinowych oczach.
***
Fiolki szkarłatnej Krwi,
Wypełniają półki diabła.
Śpiew kruka zwiastuje koniec życia.
Ostry dziób kąsa wodę ,
Strumienia czasu.
Wyławiając te ryby,
co nie mają siły dalej płynąć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabryshia
Rada szamanów



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Czw 15:10, 19 Sty 2006    Temat postu:

Cudowne,chcę więcej! *.*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iron_ Maiden_ Jeanne
Czwarty poziom



Dołączył: 27 Gru 2005
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Loży Szyderców

PostWysłany: Czw 20:00, 19 Sty 2006    Temat postu:

Uzależnia Twisted Evil
Wspominałam, że lubię drowy? Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ameka
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekieł

PostWysłany: Pią 14:00, 20 Sty 2006    Temat postu:

he eh ^^ na drowki trzeba narazie poczekać ^^ to jest narazie prolog XD. życzę miłego czytania ^ ^

Następnego dnia. Sąsiadka , która wczorajszej nocy słyszała krzyki. Co najdziwniejsze, te krzyki docierały z mieszkania od dawna nie żyjącej kobiety. Gdy była w odległości zaledwie kilku kroków od mieszkania , zauważyła że drzwi są uchylone. Popchnęła je. To co zobaczyła zamroziło jej krew w żyłach. Na środku pokoju został narysowany krąg z wielkim czerwonym pająkiem w środku. Gdy podeszła bliżej zauważyła , że w środku kręgu znajduje się wyschnięte serce z nożem wbitym w sam środek. Przejechała palcem po wizerunku pająka. Narysowano go krwią. Nigdzie nie było widać ciała. Przeszukała jeszcze raz cały pokuj. Weszła do łazienki. Na zimnej posadce leżała zaginiona Alicja. Upadła przy jej ciele. Od tak wielu lat poszukiwał swojej przyjaciółki. Nigdy nie mogła uwierzyć że to jej serce znaleziono wtedy na drzewie. To wywołało wspomnienia…

- Ali! Gdzie jesteś? Alicja! Miałaś być już od godziny w domu. Twoja matka domyśli się że uciekłaś z wykładu! Ali!- Wołała ale na próżno. Ona już nie słyszała. Ani jej ciało ani dusza.
Pozostało serce. Wierne do końca…Przyjaciołom i marzeniom. Ta drobna studentka psychologii nie spodziewała się że jej niewinna ucieczka skończy się tak tragicznie…

Od tak dawna nie płynące łzy znów zebrały się na podróż po zmęczonej twarzy kobiety.
Ona była jej jedyną przyjaciółką. I z wzajemnością. Ali miała tak naprawdę tylko ją. Jej ojciec umarł. Został rozstrzelany. Matka od tego czasu przechodziła kryzys emocjonalny. Jedynie alkohol zdawał się uśmierzać jej ból. Niestety , często przez to kończyło się , że Alicja musiała tolerować dziwne zachowanie matki. Często więc uciekała z „domu” . Nigdy nie dane było jej poznać prawdziwego znaczenia tego słowa. Bo czyż dom to nie miejsce do którego wracasz? W którym jest ciepło i troska. Spokój i bezpieczeństwo? Czy ona kiedykolwiek miała rodzinę? Czy pamiętała te dni gdy wraz z mamą piekła ciasteczka.
Czy pamięta swój pierwszy dzień w szkole ? dzień w którym obydwoje rodziców dawało nieprawdziwe zapewnienia , że szkoła jest cudowna itd. … Nie. Ona pamięta tylko samotne święta. Noce spędzone na płakaniu. Wtedy. Właśnie w święta. Postanowiłam ją odwiedzić. Sama nie wiedziałam dla czego. Zapukałam. A ona z zapłakanymi oczyma otworzyła mi je.
Była taka krucha. Uściskałam ją , pamiętam jeszcze jak na mnie spojrzała. Z takim szczęściem , gdy spytałam czy mogę spędzić z nią święta… Upiekłyśmy ciastka , śpiewałyśmy Kolendy. Na koniec wyciągnęłam ją z mieszkania na śnieg. Zaczęłyśmy się wtedy tarzać i śmiać się. Od tego czasu zawsze albo razem spędzałyśmy święta, albo ona spędzała je z moją rodziną i ze mną. Ale musiało to szczęście skończyć się w ten sposób! Przeklinałam wtedy Boga za to że pozwolił jej opuścić ten świat. Ale nie pomyślałam o tym że umarła szczęśliwa. Kilka łez popłynęło po jej twarzy…
***
Temu zdarzeniu przyglądał się w zamyśleniu niebiesko włosy chłopak.
- Ciekawe…
Wiatr zawiał po raz kolejny. Jak tej nocy gdy Alicja Nur pożegnała się z życiem. Tego samego dnia, Gildia skrytobójców postanowiła przywrócić do historii świata Drowy.
Delikatny uśmiech zagościła na ustach młodzieńca. Tak w dzień jego narodzin, w dniu zwrotnym dla całego świata.
***
Mariam patrzyła spokojnie na grające dzieci. Takie beztroskie. Nieświadome nadchodzącej zguby. Szepty duchów uwiezione w szumie drzew zerwały się znów do biegu .Leciutki wiatr niósł ze sobą ( rany jak ja kocham wiatr XD) zapachy świata .Nagle do jej uszu dotarła przepiękna melodia fleta .Ruszyła, prowadzona przez tą niemal że nieziemską magią dźwięków .Dotarła do parku, szła ścieżką podziwiając przy okazji śliczniutkie kwiatuszki (rozgnieść XD). Z oddali zobaczyła zielonowłosego chłopaka grającego na flecie. Podeszła do niego.
- Cześć kim jesteś? – chłopak oderwał się na chwile od grania i spojrzał na dziewczynę. Mariam zauważyła, że jest niewidomy.
- Motilo mówią mi. A kim ty jesteś? – delikatny uśmiech zagościł na jego ślicznych usteczkach.
- Shauni. – Sama nie wiedziała dlaczego tak powiedziała ale nie mogła się opamiętać. Patrzyła w te oczy. Stała jak zahipnotyzowana .
- hm. Więc Shauni czy zechciałabyś mi w czymś pomóc?
- Oh! a w czym? – wyciągnął z kieszeni jakąś kartkę papieru.
- możesz to zaśpiewać?
- ym… Dobrze spróbuje.
Motilo znów zaczął grać. Tylko, że tym razem towarzyszył mu dźwięczny głos Mariam.

„Czemu znów płaczesz?
Kto znów krzywdzi cię.
Znowu gubisz się w codzienności
Strach przysłania ci oczy.
Biegniesz utartym szlakiem,
Nigdy nie zbaczasz.
Nie biegniesz z wiatrem
Gubisz wspomnienia i siebie
W tym szaleńczym biegu
Przez życie…

Nie podawaj się
Upadaj ile chcesz
Ale zawsze podnoś się
Wyznaczaj nowe szlaki,
Którym po pewnym czasie
Zagubione owce zaczną podążać.

Szatańskie róże wyrosną na twym grobie
A potępieńcy przygarną być może cię
W szeregi zła wtopisz się.
W progi piekła samowolnie wkroczysz,
Jeśli nie podniesiesz po ciosie się.
Ziemia nie przygarnie znów cię.

Nie podawaj się.
Nie upadaj jeśli nie chcesz.
Lecz zawsze wstawaj
Biegnij nowym życia szlakiem
Zabierz ze sobą
Zagubione owce…

Białe róże zwiędły już
Uśmiech twój sztyletem zdarty.
Serce siłą z piersi wydarte nadal biło
Ale już nie dla ciebie…
Strumienie krwi myją twoje dawne życia dni.
Czemu podałaś życiu się?”

Kiedy piosenka skończyła się Mariam zbudziła się jakby z transu. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła spory tłumik gapiów. Następną uśmiech Motilo.
- Dziękuje Ci. Mam dla ciebie propozycję. Wpadnij pod ten adres. Nie każdy potrafi zaśpiewać tak dobrze tą piosenkę.
- hm. Dobrze.

***
- Mariam! Gdzieś ty była! Nie słyszałaś o mordercy?
- Mordercy? Co się znowu stało?
- eh… Zabito jakąś kobietę. Pozostało po niej tylko serce.
„… Serce siłą z piersi wydarte…
- E. Mariam co się stało cała zbladłaś. Wiem że to przerażające ,ale.
- Mariam! Joseph leć po apteczkę. Dunga pomóż mi ją przenieść na łóżko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yoh Asakura
Król Szamanów



Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed monitora

PostWysłany: Pią 15:56, 20 Sty 2006    Temat postu:

Super !!! dawaj wiecej :]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabryshia
Rada szamanów



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Pią 19:19, 20 Sty 2006    Temat postu:

A ja już przeczytałam kilka części do przodu. xPPP
Nie pytać jak. xPPP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ameka
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekieł

PostWysłany: Pią 19:40, 20 Sty 2006    Temat postu:

weszłaś na fire beyblade?? XDD, nie ładnie tak oszukiwać XDD he he

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabryshia
Rada szamanów



Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Secret Key Forest

PostWysłany: Pią 21:17, 20 Sty 2006    Temat postu:

Się doczekać nie mogłam! xDDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ameka
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekieł

PostWysłany: Pią 22:11, 20 Sty 2006    Temat postu:

Dobrze że tam się dobrałaś a nie... ekhem ok pbęde dawać szybko części bo mam zapasy na składzie . umawiamy sie dwa komentarze notka? ok??

no więc next...

Mrok puszczy przerażał i jednocześnie zachwycał ją. Gdzieś z boku usłyszała delikatny szelest. Cichy szept natury wołał ją do wspólnej podróży w głąb lasu. Szła prowadzona przez lalkarza. Prowadzona jak marionetka. Była tylko pionkiem w grze prawdziwych graczy. Nie akceptowała tego. Chciała zerwać się z sznurków sterujących każdym jej ruchem . Decydujących o każdym jej następnym dniu. Pragnęła znów poczuć się wolna, ale nie mogła. Tak jak żołnierz na polu walki nie powinien martwic się o swoje życie gdy na jego barkach spoczywa los tysięcy niewinnych istot. Ale czy aby na pewno niewinnych? Czy oni nie raz przeklinali swój kraj, swoje pochodzenie? Pragnąc być kimś innym? To bóg ich stworzył dając im osobowość i wolna wole. Wielu z nas nie potrafiło i nadal nie potrafi docenić tego.
Przez to nie jesteśmy przygotowani na nadchodzącą zgubę ludzkiego istnienia. Uważamy się za panów świata., ale tak naprawdę poza nami są jeszcze znaczniej inteligentne i bezlitosne rasy… Rasy o których istnieniu nie mamy pojęcia. Mam wrażenie, że uda nam się zrozumieć to dopiero gdy Milczący Władca przyjdzie znów zabrać nas do królestwa życia i śmierci.
Szła dalej, upadłe liście szeleściły pod jej stopami , światło księżyca delikatnie przenikało przez korony drzew, migocąc w jej włosach. Po pewnym czasie dotarła do odkrytej polany w sercu lasu. Na jej środku znajdował się kamienny ołtarz. Wkoło rozrzucone zostały czerwone nici . Na ołtarzu położony został srebrny sztylet. Podniosła go na wysokość oczu. Był doskonale wyważony, machnęła nim jeden , drugi raz. Z boku zauważyła rudą wiewiórkę, zanim się zorientowała już trzymała ją z przebitą piersią za ogon ,nad ołtarzem. Krople szkarłatnej krwi spływały leniwie na ołtarz. Nagle cały świat zawirował, po tym nastąpił oślepiający błysk, upuściła wiewiórkę. Gdy wróciły jej zmysły wiewiórki już nie było , nawet ślady krwi zniknęły. Spojrzała jeszcze raz na ceremonialny sztylet i bez chwili wąchania wbiła sobie go w serce.
- Aaa!!- Pierwszą rzeczą jaką zauważyła było to , że leżała w swoim łóżku , a drugą zaniepokojone twarze przyjaciół.
- Mariam! Obudziłaś się wreszcie!
- Tak się martwiliśmy!
- Chłopacy, nic mi nie jest… Co się stało?
- Zemdlałaś.
- Och. W takim razie powinnam wypoczywać nie?

***
- Ian! Poczekaj na mnie! – Czerwono włosy chłopak gonił swojego kolegę, przedzierając się przez spory tłum.
- Tala. Czy ty zawsze musisz się tak wlec?! Brian i Spencer już dawno są na miejscu tylko my jak zwykle się spóźniamy !
- Oj nie marudź już tak. Tak naprawdę nie śpieszy ci się do Spencera tylko do swojego, ukochanego Josepha. – Tryumfalny uśmiech zagościł na ustach Tali.

***
- Mistrzu! On nie jest jeszcze gotowy! – Czerwono włosy patrzył z rozpaczą na stojącą przed nim postać.
- On nie ma już wyboru…
- Widział pan przecież jak …
- Doskonale wywiązał się z poleconego mu zadania. A to że jeszcze nie do końca przystosował się do nowej roli…
- ale…

***
Kolejny zachód słońca, ta sama tafla jeziora. Ten sam znak na ramieniu.
- Guenhwyvar , przyjdź mój cieniu. (musiałam, po prostu musiałam)
Z lasu wyłoniła się piękna czarna pantera. Jej bystre oczy uważnie obserwowały otoczenie.
- Guen. Spójrz gdzieś tam, wybuchają wulkany, toczą się wojny , ktoś umiera i rodzi się właśnie w tej sekundzie mógłby skończyć się świat, ale… nie on ciągle trwa wciąż czekając na wieczny spoczynek. Mógłby skończyć się w tej chwili, a my nie zdalibyśmy sobie z tego sprawy… Wiesz dlaczego? To proste ludzie źle rozumieją pojęcie śmierci i końca świata, przecież to, to samo. Czyż z życiem nie kończy się świat? – Pantera spojrzała ze zrozumieniem na swojego pana. Wiatr po raz kolejny zawiał niosąc ze sobą krzyki potępieńczych dusz.
- Ech Guen. Pora się zbierać. Jeszcze moi „przyjaciele” zaczną się „martwić” . Ech.
No dobra chce zdążyć na chińszczyznę Ray’a.

***
Schauni. Chcesz zerwać się z sznurków, ale wiedz , że gdy to zrobisz zaczniesz spadać,
Będziesz lecieć w dół , być może… Pomoże Ci ktoś. Ale potem zwiąże linami. Zabierze nawet myśli i słowa , zamknie ci serce i dusze. Nic na to nie poradzisz. Może kiedyś lalkarz postanowi cię ożywić …

***
- Mariam masz odpoczywać , a nie łazić do jakiegoś niewidomego grajka poznanego w parku!
- O rety Ozuma ile można słuchać twojego zawodzenia nic mi nie będzie…
- Mariam! Wracaj tu ale to już!

***
- Och witaj! Wejdź !
Motilo mieszkał w mieszkaniu na ósmym piętrze. Weszli do salonu.
Na drewnianej podłodze położony został włochaty , bialutki dywanik, na którym stał czarny stolik. Miał czarną kanapę z narzuconym na nią białym kocem w czarne, krowie łatki. Na ścianie wisiały najrozmaitsze dyplomy. Obok biało – czarnej biblioteczki stał telewizor. Na oknie powieszone zostały czarne firanki. Na stoliku stał biały wazon z czerwonymi różami.
- Yy . Motilo mam pytanie. Sam dekorowałeś wnętrze?
- Tak. A co? Nie podoba ci się?
- Nie jest bardzo ładne. Tylko kiedy się spotkaliśmy…
- Nie jestem niewidomy. To szkła kontaktowe, tak zniekształcają ich wygląd.
- Oh. W takim razie wybacz. Czy mógłbyś powiedzieć mi w czym chcesz mojej pomocy?
- W naszym mieście organizują koncert charytatywny. Potrzebujemy osoby która zaśpiewała by kilka piosenek, a tak poza tym zakładam zespół i chciałbym abyś w nim była.
- um. Zgoda. Czemu nie?
- To świetnie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ameka
Czwarty poziom



Dołączył: 17 Gru 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekieł

PostWysłany: Nie 17:38, 29 Sty 2006    Temat postu:

buu... mam dobry humor to dam długiego nexta. Ale poszę skomentujcie mi to XD...
(na fire beyblade nie ma już tych części [chyba że czytalaś gdzieś indziej XD])
***
Słonce dawno już zaszło. Teraz nad na niebie królowała czerń z srebrną koroną księżyca. Świetliki tańczyły nocny taniec, delikatnie rozświetlając gęsty las. Drzewa rzucały przedziwne cienie. Liście szeleściły delikatnie, dodając smaku i magii i tak już temu niezwykłemu miejscu. Dwie sowy wykłócały się o coś zawzięcie na gałęzi dębu. Nietoperze wyruszały na łowy. Ale on nie zauważał tego piękna. Szedł niszcząc hojne dary matki Ziemi.
Nie przejmował się znienawidzonymi spojrzeniami zwierząt. Zimno przeszywało jego nagie ramiona . W szkarłatnych oczach dostrzegalna był jedynie nienawiść i złość. W końcu doszedł na miejsce . Była to chłodna jaskinia. Zanurzył się w jej mroku. Doszedł mniej więcej do środka groty. Wyciągnął Czerwony dysk. Po chwili, płonący Bleyd rozjaśnił jaskinie.
Dzięki temu , chłopak mógł znaleźć wąski szyb. Schodził po śliskiej powierzchni , aż jego stopy natrafiły na prosty grunt. Znajdował się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Z ścian zwisały srebrne pajęczyny. Na ogromnych jak drzewa grzybach, leżały ludzkie szczątki.
Podszedł do pajęczego ołtarza. Był cały pokryty krwią.
- Chyba się spóźniłem… ona mnie zabije.
***
- Świetnie! Dobra robota! Przyjdź za tydzień, poznasz resztę zespołu.
- Nie wiem czy będę mogła. Ale spróbuje.
Gdy wyszła na dwór, uderzyło ją straszne zimno. Okryła się szczelniej kurtką i ruszyła w stronę mieszkania, w którym zatrzymała się z drużyną. Postanowiła skrócić sobie drogę idąc przez park ,a nie na około. Było sporo po północy. Mijała pijaków śpiących na ławkach. Kątem oka zauważyła jakiś ruch po lewej stronie. Błyskawicznie odwróciła się i zaczęła biec w tamtą stronę, sama nie wiedziała dlaczego. Po około pięciu minutach szaleńczego biegu dostrzegła postać, zmierzającą do opuszczonego domu. Przyspieszyła kroku. Przy frontowych drzwiach zaczęła się skradać. Uchyliła lekko stare, dębowe drzwi, które lekko zaskrzypiały.
Widać było , że od lat nikt tu nie był. Z ścian i sufitu zwisały stare gęste pajęczyny. Po kamiennej podłodze co chwila przebiegały szczury i jakieś obślizgłe robale.
Smród stęchlizny i zwłok uderzył w jej wrażliwe nozdrza.
„ znowu…”. W cały dom przykrywała gruba warstwa kurzu. Odgarnęła ręką (Fe- dop. Elodja) grubą warstwę pajęczyn , kurzu i zdechłych pająków. Przed jej oczyma ukazały się niemalże nowe drzwi. Bardzo ją to zdziwiło biorąc pod uwagę starość tego domu i warstwę kurzu. Pchnęła je. Za nimi znajdowały się metalowe schody. Zeszła najciszej jak się dało. Na dole, na drewnianej czystej (!) posadzce położony został czerwony dywan. Przy ścianie po lewej stała czarna biblioteczka . Po prawej czerwony kominek z trzeszczącym wesoło ogniem.
Ale ją bardziej interesowało piękne sosnowe biurko. Zaczęła przeglądać szuflady. Z jednej wyciągnęła oprawioną w czarną skórę księgę. Otworzyła na ostatniej stronie.
Słowa mówiły mniej więcej tak:

… I minie lat trzynaście zanim na nowo otworzą się ludzkie serca na wołania bogów zamknięte. Wtedy szatan otworzy im umysły i wybierze piątkę tych którzy przywrócą dawny porządek. Zagubione rasy znów poczną chodzić drogą istnienia. Te złe do swej ciemności wraz z tą co sam szatan wyzwał. Towarzyszyć jej będzie jej wierny przyjaciel z przeszłego
życia. Rasy światła i dobra prowadzone zostaną przez bogów wybrankę. Neutralni zaś strażniczkę równowagi odprowadzać będą. Tego dnia gdy zasłona przyszłości po raz kolejny rozsunie się całkowicie. Być może stanie się to za twoich dni ,może nie. Ale ja jedno wiem, gdy pisałam te słowa to szatan mną kierował. Jeśli je czytasz oznacza to ,że będziesz, w tym czy innym życiu, świadkiem podziału i przywrócenia. Gdy będziesz wystarczająco silna przetrwasz. Kto wie może nawet jesteś jedną z tych wybranych. Nie wierz iluzją, odgarniaj je i zauważ prawdziwą magię, która przed laty została uwięziona. Każda z ras , a było ich tysiące. Miała swojego ducha/ bestie / demona / bożka itd. Który „opiekował” się ich cywilizacją. Niestety tylko najsilniejsze z ras były wstanie przetrwać wojnę światów…

dalszy tekst został wyrwany. Najwidoczniej ktoś nie chciał aby te informacje trafiły w niepowołane ręce. Wzięła ze sobą książkę i biegiem wróciła do mieszkania.

***
W tym samym czasie pewien mężczyzna przyglądał się biegnącej dziewczynie. Uśmiech wykrzywił jego pokrytą blinami szpetną twarz. Na jego , okrytym czarnym płaszczem, ramieniu przysiadł czarny kruk bez oczu. Tak Shauni idź i zanieś tą „dobrą” nowinę całemu światu. Szkoda ,że twoja poprzedniczka nie była taka chętna do współpracy…

***
- Kai. Proszę pospiesz się ! co ty robisz w tej łazience?! – jak na zawołanie drzwi się otworzyły. A w nich stanął Kai w samym ręczniku. Taysonowi na moment odebrało oddech. Krople wody spływały po nagim torsie chłopaka. Japończyk spojrzał z mocno czerwonymi policzkami na piekne oczy swojego kapitana.
- ee…
- Czego chcesz? Przez dobre pięć minut dobijałeś się do drzwi, więc mów o co Ci chodzi.
- Em… ja chciałem się załatwić.
- Dobra byle szybko., bo nie uśmiecha mi się stanie przez pół godziny w samym ręczniku na korytarzu.
- ee…- czerwień na jego policzkach mogła równać się z czerwienią oczu Rosjanina. – pośpieszę się.
- mam nadzieję. – kiedy Tyson załatwił już swoją potrzebę wyszedł z łazienki usilnie starając się nie patrzeć na prawie nagiego Rosjanina , który stał oparty o ścianie tuż przy drzwiach.
- Mogłeś bardziej się pospieszyć. Ale nic nie szkodzi, ważne że już wyszedłeś.
- um . e Kai?
- Co?
- nie nic.
***


- Mariam! Gdzieś ty do cholery byłaś! Wiesz jak się martwiliśmy!

- Ozuma daj jej spokój nie jest małą dziewczynką, wie co ma robić. Lepiej powiedz jej kto mieszka obok nas.

- No właśnie Mariam! Nigdy nie zgadniesz!

- Hm. A mogę spróbować?

- A próbuj Se ile chcesz!

- hmm czy to ta dawna drużyna Kaia..?

- Nienawidze jej. Skąd ona to wszystko wie!!

***
Czwórka chłopców siedziała przy kuchennym stole spożywając
śniadanie. Jesienne słońce powoli wyłaniało się znad horyzontu.
Złote liście, zerwane przez zimny wiatr, przeleciały obok okna.
Delikatne promienie brutalnie wtargnęły do ciemnej kuchni,
oślepiając chłopaków. Kamienną ciszę przeciął dźwięk dzwoniącego
telefonu. Tala leniwie podniósł się z krzesła i poszedł go
odebrać. Reszta drużyny postanowiła w tym czasie, skoro cisza
została już naruszona, nawiązać konwersację. Rozmawiali o
wszystkim, co im przyszło na myśl .W końcu zaczęli dyskutować o
ostatnich morderstwach.
W tle towarzyszyła im ożywiona rozmowa Tali z osobą po drugiej
stronie.
- Chłopaki! Dzwonił Kai.
- Serio? I co chciał?
- Pytał się czy mamy wolny wieczór. - na ustach chłopaków pojawił
się identyczny psotliwy uśmiech.
- A ty odpowiedziałeś?
- Jasne.
***
W tym samym czasie, pewna brązowowłosa dziewczyna, biegła w
pośpiechu do szkoły. Wbiegła do klasy równo z dzwonkiem. Rzuciła
Tysonowi wściekłe spojrzenie i z dumą usiadła na swoim miejscu.
- Przepraszam za spóźnienie, ale budzik mi nie zadzwonił.
- Nic się nie stało Hilary.
- Tyson przysięgam ci, jeszcze raz zrobisz coś takiego, a nie
odpowiadam za siebie.
- ,<glup>
***
- Rany, ale nudno.
- Cicho, bo zacznie nam opowiadać o tym, jacy my to jesteśmy głupi
i nieodpowiedzialni. Joseph i Mariam słuchali wywodów swojego
kapitana..
W tym samym czasie Dunga szykował się do wyjścia. Umówił się z
Hilary na korepetycje.
- O Dunga, idziesz na randke z Hilary?
- Zamknij się Mariam!! To nie żadna randka!
- Jasne. Umawiasz się z dziewczyną w restauracji, bierzesz kwiaty
i wyglądasz jak dziadek Kaia.
- Co!! Jak ten stary ziemniak?!
- Skoro to nie randka, to po co się przejmujesz?

***
Złote dary jesieni starały się puszystym dywanem zakryć
cierpienie ziemi i tych, co w niej pochowani zostali. Pędzące
samochody rozchlapywały zgromadzoną w kałuży wodę. Brudne gołębie
wydziobywały malutkie okruchy z błota. Życie przemijało im przed
oczyma w zawrotnym tempie. Czarnowłosy szedł mokrymi uliczkami
miasta przemaczając buty. Jego związana w koci ogon kitka
delikatnie chłonęła oczyszczającą magię deszczu. Nogi zaprowadziły
go przed stary dom. Pchnął spróchniałe drzwi, które zaskrzypiały
leniwie. Fala kurzu uderzyła go brutalnie w twarz, na chwile
odbierając dech.
Ślizgał się na brudnej podłodze. Raz stracił równowagę.
Jego lot zakończyły dębowe drzwi, na które wpadł z głośnym łoskotem.
Trzymając się za bolący nos, wszedł do pomieszczenia. Gdy
wszedł, pierwszą rzeczą, którą zauważył, był ogromny obraz. Niby nic
w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że na nim widniał portret Mariam.
Dziewczyna stała na lecącym feniksie, z uniesioną ręką, w której
dzierżyła miecz. Ubrana była w czarną krótką spódniczkę i bluzkę
na naramkach odkrywającą brzuch. Patrzyła z wyższością. Nie
wiedząc czemu, zaczął uciekać. Biegł tak w szaleńczym tempie, aż
dotarł do parku. Usiadł na mokrej trawie. Serce biło mu jak
oszalałe. Przed oczami wciąż miał ten straszny widok. Gdy uspokoił
się trochę, zaczął zbierać się z powrotem. Nad głową przeleciał mu
czarny kruk. Patrzył w zamyśleniu na oddalającą się powietrzną
istotę.

***
Ian siedział na ławce w centrum ,czekając na
swojego przyjaciela Josepha. Na kolanach trzymał malutką
kotkę, Ane.
Owa istotka miała szarą , lśniącą sierść i czarną obróżkę ze złotym
dzwoneczkiem. Miauknęła słodko kładąc swoją malutką łapkę na
wielki kinol swojego pana. Dostał ją od Spencera na dziesiąte
urodziny. Tak. To były cudowne urodziny. Od Kaia dostałem łyżwy,
to jego pasja; od Tali aparat i album z naszymi najlepszymi
zdjęciami, od Briana nowe gogle. Do dzisiaj je mam.
***
- Kai! Zaczekaj na mnie gdzie idziesz ? – Tyson biegł za swoim kapitanem.
- Oh! Tyson właśnie ciebie szukałem. Zawołaj resztę spotkamy się w parku. – To powiedziawszy wyszedł. Na dworze panował przeraźliwy chłód było trochę po północy. Chłopacy szli powoli przez opustoszałe uliczki miasta. Wiatr świszczał im w uszach. Z oddali dobiegało jakby szlochanie. Mimo to chłopcy nie zatrzymywali się. W końcu Kai po raz pierwszy „zaprosił” ich na swój „spacerek”. Kiedy doszli na miejsce, pierwszą rzeczą jaką zobaczyli była grupka dziwnie wyglądających ludzi. Wśród nich był Kai.
- o jesteście wreszcie! Czekaliśmy na was…- Z cienia wyszła różowowłosa dziewczyna. Miała czerwone szkła (?) kontaktowe, Czarną szeroką spódnicę z poszarpaną czerwoną siatką. Powieki miała pomalowane czerwonym cieniem, a rzęsy bardzo mocnym czarnym tuszem, który spłynął jej delikatnie po polikach. Biały puder i mocno czerwona szminka do tego dawała przerażający widok. Na nogach miała czarne glany pod kolana. Podeszła do nich i uścisnęła dłoń Tysona. Wtedy chłopcy zauważyli ogromnie długie paznokcie pomalowane czarnym lakierem. Miała bardzo mocny uścisk.
- Mówią na mnie Morton .Jestem siostrą Kaia. Ten chłopak po lewej to Horton [ heh. Ten kto czytał mój poprzedni ff to chyba wie co się święci XD] . Morton wskazała na chłopaka w zielonej skórzanej kurtce. Miał rozczochrane krótkie brązowe włosy i zielone gogle na nich, na szyi zawiązaną miał zieloną apaszkę z czerwoną czaszką. Brązowe bojówki i glany.
- obok niego stoi Ne [oj wiecie ,wiecie… hehe] – Tym razem była to dziewczyna. Miała czarne krótkie, proste włosy, zero makijażu. Nad złotymi oczyma miała zawiązaną czarną opaskę z czerwonym pająkiem. Ne ubrana była w krótką spódniczkę z zotym paskiem i bluzkę bez ramiączek ( czarną) oraz glany ( czarne) na prawym udzie był pasek z sztyletem. Posłała chłopakom mordercze spojrzenie.
- dalej. Kassara i Ameka ( ich nie chce mi się opisywać , wybaczcie) oraz Motilo. A tą ostatnią chyba znacie… - za Kaia wyszła Mariam. Spojrzała znudzonym wzrokiem na taysona i resztę. patrzyła na nich z całkowitym znudzeniem i obrzydzeniem.
- Kai, kończmy to szybko. Dobrze wiesz ile kosztowały nas przygotowania.
- Spokojnie. Wbrew pozorom nie musimy się spieszyć. Nie uciekną nam.
- Masz racje Enteri ale …
- Nie przejmuj się w końcu są nam potrzebni.
- Emilii też była! ale z nią się tak nie cackałeś!
- bo było ich więcej , a torturowanie ich było by bardzo meczące.
- Ale…
- Po za tym . To nie ona była mi potrzebna ale, jej amulet.
- To po co była ta reszta!?
- Nie miałem pewności która to była…a nie chciało mi się szukać.
Chłopacy popatrzyli sobie ze zdumieniem „ To Kai odpowiadał za te morderstwa?!” nie mogli w to uwierzyć. Stali tak na mrozie patrząc to jeden na drugiego, szukając jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia ale żadne nie przychodziło im na myśl.
- nie marudźcie. Mariam masz to?
- Tak. Ozuma był co prawda troszkę oporny ale udało mi się zdobyć serce Khrsaruy.
- Zabiłaś go?
- nie… wiesz jeśl byśmy wszystkich wybili to po tym … było by troszkę nudno…
[ brakowałoby mi postaci :p]
- Zaprowadźmy ich do siedziby gildii.
- Morton, poczekaj nie ma co się śpieszyć.
- Kai…
- no dobra , uśpij ich.
Dziewczyna podeszła do Tysona i położyła mu dłoń na czole. Zaczęła szeptać nuty zaklęcia.
Po chwili chłopaków ogarnęła przecudna cisza i spokój. Ich ciała upadły na ziemie. Wiatr zawiał po raz kolejny znów nosząc ze sobą ostrzegawczy szloch.
***
Kai popchnął mocno żelazne drzwi i zamaszystym krokiem wtargnął do twierdzy skrytobójców. Wszystkie głowy natychmiast skierowały się w jego stronę.
- Przygotować Kaplice Krwi – Jego usta wykrzywił okrutny uśmiech. Pokój zalała salwa okrutnego śmiechu.
***
Tala przyglądał się temu z boku. Nie za bardzo lubił plamić sobie ręce krwią. To należy do Kaia… spojrzał na niego. Taki dumny z wierzchu ,a zarazem tak kruchy i delikatny w środku…
- Jak chleb co Tala?
- Ian, Joseph ile razy mam wam powtarzać abyście ni szperali mi w umyśle!!
- Tala przecież wiesz , że na tą dwójkę nie ma sposobu…
- Spencer… nie prowokuj mnie…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat Duchów Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin