Forum Świat Duchów Strona Główna Świat Duchów
Witamy każdego nowego Szamana
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Bractwo Nadziei

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat Duchów Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Son Gohan
Trzeci poziom



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:45, 30 Mar 2006    Temat postu: Bractwo Nadziei

Oto moje opowiadania PT.Bractwa Nadziei!

BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ I: CZARNA GILDIA

CZĘŚĆ PIERWSZA: POLOWANIE NA SKALE


Było już późne popołudnie, słońce nabierało czerwonego koloru, a świerszcze grały jak najgłośniej potrafiły. Przez las przedzierało się trzech bohaterów. Jednym z nich był Ray i był paladynem. W jednej ręce trzymał runiczny miecz, w drugiej złotą, masywną tarczę. Mimo ciężkiego sprzętu poruszał się naprawdę szybko, a mieczem władał jak mało kto. Zaraz za nim biegł elementalista ubrany w szarą szatę, trzymający dwuręczną laskę, a na jej końcu lewitował niebieski kryształ. Tym magiem był Alron. Jednak najtrudniej zauważalny był łowca – Safian. Biegł dwadzieścia metrów dalej po prawej stronie Alrona i Ray’a. W lesie czuł się bardzo pewnie. Ubrany w skórzany pancerz biegł za drzewami bardzo szybko, kucając co chwilę. Zdawałoby się, że przystaje, aby wypatrywać ich celu ...

Minęli wzgórze za zrujnowaną wieżą i zwolnili kroku. Skradając się od drzewa do drzewa, od krzaka do krzaka, doszli do płytkiej rzeki. Natychmiast schowali się za dwiema skałami. Jedna miała dwa metry, druga około półtora. Były tam. Całe stado. Niebieskie żabopodobne istoty, nazywane również murlockami. Było to skale, które porywały i zabijały ludzi z pobliskich wiosek.

- Są – wyszeptał Safian.
- Tak – potwierdził Ray – to niewątpliwie ta grupka. Dookoła leży pełno ludzkich szczątków.
- Ech ... – westchnął Safian – myślałem, że po ataku Charr’ów na Ascalonu, skale na tych terenach wyginęły.
- Widać nie – dodał Alron – poza tym, nigdy nie atakowały ludzi. Gotowi? Przysmażmy kilka żab.
- Czekaj! – Ray próbował go uspokoić – Poczekajmy na stosowną okazję.

Minuty płynęły powoli, jak obłoki na niebie. Część skale schowały się do niewielkiej zalanej jaskini. Niebo nabrało purpurowej barwy. Las za nimi mienił się kolorami, ale jednocześnie z minuty na minutę posępniał, sprawiając wrażenie coraz starszego. Nagle usłyszeli za sobą syk. Obrócili się a dwa skale stały tuż za nimi. Ray szybkim ruchem odciął pierwszemu głowę. W tym czasie Alron błyskawicznie wypuścił ognistą kulę i podpalił stwora. Lecz on zamiast paść na ziemię martwy wydał przyszywający pisk. Nasi bohaterowie zasłonili uszy ponieważ ten dźwięk był nie do zniesienia. Po chwili jeszcze palący się skale, padł.

- Uff ... udało się – westchnął Ray.

Alron wyjrzał zza skały za którą się chowali. To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach.

- Tak myślisz? Spójrz tutaj.

Około dziesięciu skale biegło w stronę skały a z jaskini wybiegały już następne.

- Jasna cholera! – wrzasnął Safian - Element zaskoczenia szlag trafił!
- No to zostało nam tylko jedno. Powybijać ich! – Ray wydając przeraźliwy okrzyk bojowy, ruszył szarżą na grupkę potworów.

Safian skoczył na niższą skałę i napiął łuk. Alron stanął tuż obok i szykował zaklęcie. Niemalże w jednej chwili poleciała strzała i ognista kula. Zanim Ray dobiegł do skale’ów to czterech już leżało. Przed atakami chronił się swoją tarczą, a mieczem rozcinał je kolejno. Wszystkie biegły do niego – doskonale odwracał uwagę od swoich towarzyszy, którzy kładli kolejnych przeciwników. Powoli przez trupy pokonanych wrogów przedzierali się w pobliże jaskini. Walka była bardzo zaciekła, lecz obyło się bez ran. W pięć minut zabili około czterdziestu sale. Byli bardzo zmęczeni.

Myś .. myślałem, że będzie gorzej – powiedział, z trudem łapiący oddech Ray.
Uff ... taaa ... ja też. Jesteście cali? Sprawdźmy jeszcze jaskinię – powiedział Safian.

Jednak gdy łowca zrobił dwa kroki jemu wzrokowi ukazał się niebieski stwór z paszczą wielkości jego ramienia. Poruszał się na czterech łapach i miał ogon. Tak. To był smok.

Wodny ... drake ... – wyszeptał Alron.
SAFIAN! Cofnij się!!! – zaczął krzyczeć Ray - Heja potworze! Tutaj!

Monstrum spojrzało na Ray’a. Ruszył w jego stronę. Zrobił kilka kroków i gdy Ray miał już użyć miecza, smok uderzył go łapą tak silnie, że wylądował dziesięć metrów dalej. W tym czasie Safian już zaczął strzelać z łuku do smoka lecz strzały nie były w stanie mu nic zrobić. Kiedy potwór już miał podejść do łowcy, nagle przymarzł do podłoża. To Alron rzucił czar i już szykował kolejny. Rozpoczął się ostrzał ognistymi kulami. Safian tym czasem celował w głowę bestii. Jednym celnym strzałem trafił w oko. Smok odczuł to na tyle boleśnie, że zerwał lodowe okowy, które go więziły. Ogonem powalił Safiana i zbliżał się do Alrona, który próbując się cofać potknął się. Ray odzyskiwał już przytomność. Smok już rozwierał swoją wielką paszczę żeby pożreć Alrona. Ray – ciężko ranny – wstał i podniósł miecz. Postawił wszystko na jedną kartę. Zebrał resztki sił i rzucił swoim mieczem w łeb potwora. Strzał okazał się celny, ponieważ miecz wbił się głęboko w czaszkę, a zaczął ruszać się jak szalony, skakać i ryczeć, jakby go podpalili. Ray upadł na ziemię.

Alron! Dobij! - wrzasnął Ray.

Elementalista stanął wyprostowany, skrzyżował ręce tak, że lewą dłoń miał na wysokości prawego uda a prawą dłoń na wysokości lewo barku. Zamknął oczy i zaczął wypowiadać zaklęcie. Safian już wiedział, że mag szykuje swój atutowy czar podpalający. Musiał zyskać na czasie. Zauważył, że smok ma słaby punkt - łuski na szyi są słabsze, niż na reszcie ciała. Zaczął więc celować w gardziel. Groty strzał gładko wbijały się w szyję, zadając mu ból, co jeszcze bardziej dezorientowało potwora. Nagle Alron otworzył oczy a jego dłonie stanęły w ogniu.

Rebazto Reziks Sarmientum! – wykrzyczał elementalista, wyciągając ręce przed siebie a potwór w jednej chwili zapalił się i padł.


BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ I: CZARNA GILDIA

CZĘŚĆ DRUGA: LUDZIE W CZARNYCH PANCERZACH

Słońce już zachodziło, powoli zaczęło się ściemniać. Nasi bohaterowie po wygranej walce ze smokiem byli wykończeni. Przeszli kawałek i usiedli na trawie pod wielkim drzewem, tak aby mieć martwego smoka na oku.

- O w mordę – Ray ciężko poraniony zdjął poniszczoną zbroję i, jako że był paladynem, zaczął leczyć swoje rany – Co to miało być? Zleceniodawca nic nie mówił o smoku!
- Pewnie sam o tym nie wiedział – powiedział Safian, który sięgając do kołczanu zaczął przeliczać strzały – Najbardziej mnie boli to, że te 3000 sztuk złota to za mało za takie bydle. Powinniśmy zażądać więcej.
- Wątpię czy dostaniemy więcej – Alron wstał i zaczął rozglądać się za drewnem na ognisko – może lepiej nie mówmy nikomu o tym smoku. Możemy go nieźle wykorzystać. Smocza krew ma magiczne właściwości i możemy ją sprzedać magom i nekromantom w mieście, po całkiem niezłej cenie. A łuski możemy dać kowalowi, zrobiłby z nich nową zbroję i tarczę dla Ray’a, a w zamian będzie mógł zatrzymać sobie resztę. W końcu gdyby Ray nie przyjął na siebie tego ciosu, Safiana już by nie było.
- A właśnie – szybko wtrącił się Safian – dzięki Ray, że uratowałeś mi skórę.
- Nie ma sprawy – Ray wstał, był już całkowicie uleczony – od czego ma się kumpli. A jeśli chodzi o tę zbroję – paladyn uśmiechnął się – to ja jestem za. Idę nazbierać drewna. Ściemnia się już.
- To my też – powiedział Safian i wolnym krokiem ruszył w kierunku lasu.

Dziesięć minut później sterta drewna była już gotowa. Towarzysze usiedli wokół niej.

- Alro … - nie dokończył Safian.
Jasne – przerwał mu mag. Wokół jednej ręki zaczęły połyskiwać iskierki ognia. Wyglądało to jakby bawił się nimi – Rezio Lipektum – wyszeptał i wypuścił na stertę małą ognistą kulę.
Razio Lipektum – zamamrotał Ray.
Hehe - zaśmiał się Alron – Nadal próbujesz?
Heh, Alron jak ty to robisz – odparł paladyn – tyle razy próbowałem powtórzyć twoje zaklęcia i nic się nie dzieje.
Bo ty już wybrałeś swoją ścieżkę – mag prowadził dalej rozmowę - zostałeś paladynem i twoją magią jest leczenie. Ja zostałem elementalistą i moją magią są żywioły. Ani ja nie mogę zajmować się leczeniem, ani ty magią ognia czy wody.
To głupie – stwierdził Ray.
Świat magii nie jest taki prosty jak ci się wydaje … – podsumował Alron i spojrzał na Safiana – co ci jest? Martwi cię coś?
- Zastanawiam się – zaczął – co tutaj robił ten wodny drake? Na ziemiach Ascalonu od setek lat nie widziano smoków! Jest to dziwne tym bardziej, że jakoś podporządkował sobie wszystkie skale. To tłumaczy coraz częstsze ataki. Przynosiły mu ludzi jako … pożywienie …
- Przestań o tym myśleć i kładź się spać – Ray wyciągnął się na ziemi – takie rzeczy to nie nasza sprawa. Jesteśmy tylko najemnikami, a nie jakimiś strategami. Płacą nam tylko za wykonywanie zleceń, nie za myślenie.
- Może i racja – to powiedziawszy ułożył się do snu.

Noc zapadła. Las za nimi pogrążył się w mroku i zdawało się, że co chwilę coś się tam rusza. Mimo to było bardzo cicho. Ray i Safian już spali, ale Alron jak zawsze długo jeszcze podziwiał rozgwieżdżone niebo, ale w końcu i tak usnął wykończony po ciężkiej walce ze smokiem.

---------------------------------------------

Skoro nasi herosi śpią przybliżmy ich sylwetki oraz określmy czas i miejsce naszej historii. Akcja dzieje się półtorej roku po inwanzji Charr'ów na Ascalon. Miejscem akcji są tereny wysunięte daleko na południe od Ascalonu, gdzie nie dosięgło zniszczenie spowodowane przez Charr'ów. Ray jest młodym paladynem z zakonu Srebrnej Tarczy. Tam się wychowywał od dzieciństwa i był szkolony na prawdziwego wojownika. Jego ojciec - Sir Nivan - był generałem, który szkolił paladynów. Ray zawsze był lepszy od rówieśników w walce, dlatego już w wieku szesnastu lat poznał tajniki magii leczenia. Normalnie paladyni uczą się tego osiągając pełnoletniość. Po kilku latach otrzymał pasowanie na paladyna. Był z tego bardzo dumny, lecz jednak poprosił, aby ojciec zwolnił go z pełnienia służby u króla, ponieważ chciał zwiedzić świat, ale obiecał, że kiedyś wróci, aby służyć koronie. Ojciec przyzwolił na to i od tego czasu Ray wyruszył na poszukiwanie przygód. Safian również szkolił się u swego ojca od najmłodszych lat. Mieszkał w małej leśnej chatce w lesie razem z rodzicami. Razem z ojcem polował, uczył się stawiać pułapki oraz przetrwania w lesie. Był znakomitym łucznikiem. Na rok przed atakiem Charr’ów na Ascalon wziął udział w turnieju łuczniczym, w którym zwyciężył. Wygrał tyle pieniędzy, że wraz z rodzicami przeprowadził się do miasta, lecz nadal z ojcem wychodzili na polowania. Lecz gdy Safian w pełni już się usamodzielnił postanowił zostawić rodzinę i zostać najemnikiem – chciał sam stanowić o swoim losie. Alron rodzinny dom opuścił w wieku siedmiu lat. Ojciec wysłał go na nauki do wybitnego elementalisty – Sirona Ogniostorękiego. Tam pilnie uczył się magii ognia i wody. Z innych dziedzin magii znał tylko podstawowe zaklęcia. Tak jak jego nauczyciel najbardziej upodobał sobie magię ognia. Baltazar dobrze opiekował się młodym Alronem, był dla niego jak ojciec. Lecz gdy jednak stwierdził, że nie jest w stanie go już niczego nauczyć, kazał mu ruszyć w świat aby, tak jak on kiedyś, uczyć i doskonalić się w różnych sztukach magii.

Nasi bohaterowie spotkali się przypadkiem. Działo się to rok przed zdarzeniem ze smokiem. Wydarzenie te postaram się uprościć. Byli w małej wiosce, siedzieli w gospodzie przy osobnych stolikach. W pewnej chwili usłyszeli krzyki. Wszyscy trzej wybiegli i zobaczyli rabusiów plądrujących pobliską chatkę. Jeden właśnie miał zabić jakąś kobietę, która głośno krzyczała. Po chwili delikwent stanął w ogniu, chwilę pobiegał jak szalony i padł na ziemię. Była to oczywiście zasługa Alrona. Ray w tym czasie wbiegł do chaty. Pierwszy rabuś, który go zobaczył próbował wyciągnąć sztylet. Nie zdążył, ponieważ Ray przeciął go wpół. Drugi zdążył wyciągnąć miecz i zaatakować Ray’a ale ten zablokował tarczą i jednym szybkim ruchem odciął mu głowę. Safian widząc dwóch złodziejaszków wyskakujących przez okno, wystrzelił strzały tak szybko, że nie zdążyli zeskoczyć na ziemię żywi. Cała wioska była bardzo wdzięczna, jednak bohaterzy mówili że to nic takiego. W karczmie postawiono im kilka darmowych piw. Tym razem herosi siedzieli przy jednym stole i długo ze sobą rozmawiali. Zaprzyjaźnili się. Wszyscy postanowili razem wyruszyć w podróż, ponieważ przyświecał im ten sam cel – chcieli zwiedzić świat. Stali się wędrownymi najemnikami – utrzymywali się z różnych zleceń.

---------------------------------------------

Nastał już ranek, na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Słońce mocno grzało, było bardzo ciepło. Kiedy cała trójka wstała zaczęli się przygotowywać do wymarszu po obiecaną nagrodę za skale. Napili się wody ze strumyka. Później Alron przeszukał jaskinię i sprawdził czy nie ma w niej czegoś bardziej wartościowego. Nie znalazł nic. Dołączył do Ray’a który odrywał mieczem smocze łuski z ciała bestii. Alron wyjął kilka fiolek z plecaka i upuścił smoku krwi. Safian w tym czasie upolował dzika na śniadanie. Zabrali jak najwięcej smoczych łusek i upuścili około dwóch litrów krwi. Zabrali również kilka dowodów wykonania zadania, takich jak głowy i łapy skale’ów. Najedli się i z zapakowanymi plecakami ruszyli do małej wioski w której dostali zlecenie.

---------------------------------------------

Wracali tą samą drogą przez las. Na miejsce doszli w południe.

- Masz. - Ray rzucił worek z głowami skale’ów przed zleceniodawcę. Był to zwykły prosty farmer, który zarządzał tą wioską - Te bestie nie będą was dłużej niepokoić.
- Czy wszystkie są zabite??? – powiedział bardzo niepewnie. Widać było, strach w jego oczach. Skale pewnie terroryzowały te wioskę od miesięcy.
- Co? Mamy przynieść więcej trupów? – spytał Safian - Możesz nam wierzyć. Nic nie przeżyło.
- O dzięki ci Dwayno, że nam ich przysłałaś! – krzyczał człowiek – Proszę! Oto wasza zapłata. Nareszcie jesteśmy wolni od tych przeklętych skale’ów! - pobiegł ogłaszać to całej wiosce.
- Czemu nie powiedziałeś o smoku? – zapytał Safian.
- Bo gdyby o tym się dowiedzieli to wszyscy mieszkańcy zaczęli by stąd uciekać – wtrącił Alron – Nie chcemy siać paniki. To tylko jeden smok i już jest martwy. Zapomnijmy o sprawie.
- Właśnie. Jeżeli oczywiście można powiedzieć o tej bestii ze to był TYLKO smok – zażartował Ray – tam jest gospoda, idziemy uczcić nasze zwycięstwo! – podrzucił dwa razy worek z monetami i uśmiechnął się - Ja stawiam!
- Jasne - zaśmiał się łowca - ma wszystkie pieniądze i od razu wszystkim chce stawiać piwo!

Weszli do gospody i zamówili trzy kufle piwa i siedli przy stole. Długo rozmawiali o skale’ach, później nawet karczmarz dołączył się do rozmowy. Tym czasem do wioski zbliżała się czteroosobowa grupka ludzi ubranych w czarne skórzane pancerze. Na twarzy mieli czarne chusty. Wszyscy mieli charakterystyczne blizny na policzku w kształcie litery „Z”. Wydawało by się, że to rabusie, lecz oni szli wolnym krokiem przez wioskę i zbliżali się do gospody. Ludzie przestraszeni uciekali do swoich domów. Z przodu szedł wojownik z mieczem i tarczą, zaraz obok mag, a za nimi dwóch łuczników. Kiedy wojownik stanął w drzwiach, karczmarz biegiem poleciał na zaplecze, przyniósł sakiewkę i szybko mu ją wręczył.

Mało … - mruknął człowiek w czerni.
Ja … ja przepraszam … – jąkał się przestraszony karczmarz – nie mogliśmy … nie udało nam się zebrać więcej … my …
Bierzecie nas za głupców?!? – wrzasnął wojownik i uderzył karczmarza tarczą tak, że ten upadając połamał stół.

Alron, Ray i Safian zerwali się na równe nogi. Ray wyciągnął miecz.

- Spalmy to miejsce! – krzyczał mag – może to nauczy ich … - przerwał i spojrzał na Ray’a - a ty co? Też chcesz oberwać?
- Nie. Ale widzę, że wy chcecie. – odparł.
- Taki z ciebie twardziel? – mag już szykował zaklęcie, gdy nagle jego dłoń przeszyła strzała Safiana, przytwierdzając go do ściany – AAAAA! Ty gnoju!
- Ja biorę tego wielkiego! – krzyczał Ray.
- No chodź! – wrzasnął wojownik.

Alron błyskawicznie rozprawił się z wrogim magiem, używając lodowego pocisku. Łucznicy wystrzelili po jednej strzale, ale Alron zdążył schować się za stołem a Safian zrobił unik. Alron przygotował zaklęcie wiatru, które wywiało łuczników z gospody. Safian z Alronem wybiegli z tawerny i tam rozprawili się z delikwentami. W gospodzie jednak walka trwała nadal. Obaj wojownicy odrzucili tarcze i walczyli na same miecze. Ray był odporniejszy na jego ataki, ponieważ miał mocną zbroję, a przeciwnik miał tylko skórzany pancerz, co jednak sprawiało, że był szybszy. Alron wbiegł do gospody i zaczął już szeptać zaklęcie. Miecze przeciwników się skrzyżowały i stali tak bez ruchu.

NIE! – wrzasnął Ray – On jest mój!
No, no – powiedział czarny wojownik – widzę, że potrafisz walczyć honorowo. Szkoda, że ja tak nie umiem!

Nagle wyciągnął mały sztylet i rzucił go niezwykle szybko w głowę Ray’a, który ledwo go uniknął. Przeciwnik jednak puścił miecz jedną ręką, więc paladyn zebrał wszystkie siły i jednym sprawnym ruchem sprawił, że miecz przeciwnika leżał na ziemi. Ray nie wahając się wbił miecz w brzuch wojownika. Nagle nastała grobowa cisza …

- Co … co wyście zrobili??? – wymamrotał przerażony karczmarz.


BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ I: CZARNA GILDIA

CZĘŚĆ TRZECIA: ZEMSTA

Chodź … chodź do mnie … - Ray szedł mrocznym korytarzem podążając za dziwnym głosem – nie masz co uciekać … i tak cię znajdę … chodź … chodź …
- Kto … kto mnie woła? – spytał.
- Chodź do mnie … czekam … - powtarzał głos.
- Pokarz się! – krzyknął Ray.

Nagle korytarz rozciągnął się i zamienił się w otwartą przestrzeń. Wszystko było tam czarne, mrok wokół niego był wszechogarniający. Ray nie krył przerażenia. Próbował chwycić za miecz, ale gdy tylko dotknął rękojeści, znowu usłyszał głos za plecami. Stanął jak wryty.

- Nareszcie ... jesteś … teraz … ZABIJE CIĘ!

Ray, obudził się z krzykiem. Był cały spocony. Spał na łóżku w małym pokoju, znajdującym się na piętrze w gospodzie. Obok łóżka stała mała szafka na której leżał jego medalion, a na środku pokoju znajdował się stół na którym leżała jego zbroja. Safian i Alron spali w osobnych pokojach obok.

Znowu … – wyszeptał – kto to mnie woła … kto to mnie woła … czego chcesz … - powtarzał sobie. Widać było, że sen ten mocno nadwyrężał jego psychikę.

Ray od dawna miał ten sen. Nie potrafił jednak dokładnie określić od kiedy. Nie radził sobie już z nim. Mimo, że znał go już od lat, za każdym razem przeżywał go na nowo. Z każdą nocą sen coraz bardziej go pogrążał go w szaleństwie. Ray spojrzał na swój amulet z czarnym kamieniem. Dostał go od ojca kiedy jego matka umarła. Ojciec wtedy powiedział: „On zawsze będzie cię chronił”. Szybko założył go i wstał z łóżka. Bał się drugi raz zasnąć. Podszedł do okna. Słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu. Noc już się skończyła. Paladyn zaczął wkładać swoją zbroję. Myślał o wczoraj wydarzeniu, o człowieku którego zabił. Ale czy mógł postąpić inaczej? Ray przypomniał sobie słowa gospodarza: „Co ... co wyście zrobili? Teraz oni tu przyjdą! Zabójcy Cienia tu przyjdą! Zabiją nas wszystkich!”. Zabójcy Cienia byli bezwzględną gildią pobierająca haracze od pobliskich wiosek. Dla tych co nie płacili nie mieli litości. Eliminowali wszystkich, którzy stawali im na drodze. W ich szeregi wchodzili głównie zabójcy i łowcy, ale mieli również kilku magów. Ray usiadł na łóżku i jeszcze raz spojrzał na wschodzące Słońce. Nagle drzwi do pokoju otworzył karczmarz.

Szykujcie się – powiedział – wszyscy w wiosce zaczęli już uciekać.

Ray nie odpowiadał.

- Słyszysz mnie? Musicie uciekać! Wszyscy musimy! – krzyknął.
- Nie ... – wojownik nagle wstał i chwycił za miecz – Nie będę uciekał! Słyszysz?!? Będę z nimi walczył! Honor i duma paladyna nie pozwalają mi uciec jak tchórz!
- Wy paladyni jesteście równie odważni co głupi! – krzyczał gospodarz – Chcesz sam pokonać gildię zabójców?!?
- Nie. Nie sam. – powiedział Safian, który razem z Alronem stali za gospodarzem.
- My to zaczęliśmy – ciągnął dalej Alron – więc my to skończymy!
-Dziękuję wam. – powiedział Ray uśmiechając się.
Zaprawdę wszyscy jesteście szaleni! Idźcie do diabła! – wrzasnął karczmarz i zbiegł po schodach na dół pakować najcenniejsze rzeczy.

Trzej bohaterowie po chwili tez zeszli na dół. Ale kiedy już chcieli wyjść z gospody Alron przyuważył jakąś osobę, która siedziała w ciemnym kącie gospody i bawiła się sztyletem.

- Ray. Patrz. – powiedział cicho, chwytając paladyna za ramię.

Wszyscy zatrzymali się. Postać zaśmiała się, wstała i zrobiła krok do przodu. Była to młoda i piękna kobieta o kruczych włosach długich do ramion i niebieskich oczach. Była wysoka i szczupła. Ubrana była w ciemnoniebieski skórzany pancerz, przy pasie miała dwa sztylety bojowe i kilka mniejszych – do rzucania. Widać było, że jest zabójczynią. Safian osłupiał z wrażenia, a ręce zwilgotniały z przejęcia. Poczuł ukłucie w sercu. Nigdy wcześniej się tak nie czuł … . Ray i Alron jednak zauważyli coś innego. Bliznę w kształcie litery „Z” na policzku.

- Ta blizna … – szepnął paladyn i wyciągnął miecz – należysz do Zabójców Cienia!
- Spokojnie panowie. Już od dawna do nich nie należę. Ukrywam się przed nimi tutaj – na chwilę przerwała i popatrzyła na nich z pogardą – Narobiliście bałaganu i teraz chcecie uciekać? Mężczyźni …
- Nie uciekamy – wtrącił jej Alron – zamierzamy skończyć z tą gildią raz na zawsze.
Chcecie zabić … Zabójców Cienia? – w jej oczach pojawił się błysk.
Wynocha! – krzyczał karczmarz – Szybko wychodzić stąd! Zamykam to miejsce i prędko tutaj nie wrócę!
Ray schował miecz i wyszedł z lekko zniesmaczoną miną z gospody. Alron zaraz za nim a na końcu Safian, który ciągle patrzył w stronę zabójczyni. Gdy wyszli z gospody zauważyli jaka panika wybuchła w wiosce. Wszyscy pakowali najcenniejsze rzeczy na wozy i uciekali jak najszybciej się dało.
- Czekajcie – zabójczyni wybiegła za nimi – Powiedzieliście, że chcecie zabić Zabójców Cienia. Mogę wam w tym pomóc.
- Ty? A niby jak? – odrzekł Alron.
- Chodźcie. Niedaleko stad jest moja chatka. – powiedziała i poszła.
- Chyba nie mamy nic do stracenia – odparł Ray i poszedł za nią.
- O ile nas wcześniej nie pozabija – bąknął pod nosem Alron i nagle spojrzał na Safiana – a z tobą co się dzieje? Nic się nie odzywasz.
- Nic – powiedział i pobiegł za Ray’em i zabójczynią.

Wszyscy weszli do małej chatki z dwoma pokojami. Oprócz łóżka, dużego prostokątnego stołu i szafy, których nasi bohaterowie nawet nie zauważyli, na ścianach znajdowały się wszelkiego rodzaje łuki, miecze, a nawet czarne zbroje i tarcze. Oprócz nich było jeszcze około czterdziestu sztyletów. Na ścianach nie było wolnego miejsca. Żaden z nich nigdy nie widział takiego arsenału zabójcy.

- Jestem Andariel – powiedziała ściągając ze ścian cztery zbroje.
- Eeee … - wymamrotał Alron, który nie mógł wyjść z podziwu – Ja jestem Alron, ten z mieczem to Ray a ten koleś z łukiem to Safian.
- Miło mi poznać – w końcu odezwał się cicho Safian.
- Proszę! – powiedziała i rzuciła na stół cztery czarne zbroje – ubierajcie się w to.
- Chyba żartujesz! – kpił Ray – paladyni nie chodzą w skórzanych zbrojach!
- Mi tam pasuje – powiedział Safian i uśmiechnął się.
- Cicho! – wtrącił Alron – ja też tego nie założę!
- Proszę bardzo – rzekła i rozłożyła bezradnie ręce – ale bez tych zbrój możecie zapomnieć o jakiejkolwiek walce z Zabójcami Cienia.
- A niby czemu? – rzekł paladyn.
- Czy wy walczyliście kiedyś z zabójcami? – zaczęła Andariel – Sama nazwa wskazuje Zabójcy Cienia. Jeżeli przypuścisz frontalny atak ani się obejrzysz a dostaniesz sztyletem w plecy. Są szybcy, żeby ich pokonać musimy też być szybcy! W tej ciężkiej zbroi nie masz szans na robienie sprawnych uników. Dzięki tym przebraniom będziemy mogli zbliżyć się do nich na bezpieczną odległość i zaatakować z zaskoczenia.
- Hmmm … masz trochę racji – mówił Ray.
- A wiesz gdzie znajduje się ich obozowisko? – dodał Safian.
- To wy nawet nie wiecie gdzie oni są? No nieźle. – zaśmiała się - to tym bardziej mnie potrzebujecie. Słuchajcie. Są dwa obozy – oba znajdują się w lesie. O ile mnie pamięć nie myli to w pierwszym obozie, tak zwanym obserwacyjnym będzie około dwudziestu ludzi.
- Jakoś damy radę. – odparł Alron - A w drugim?
- I tu właśnie jest problem. Około sześćdziesięciu …
- Uhh … za dużo – powiedział z niesmakiem Safian.
- Tak … - Andariel zamyśliła się – nie wiem czy ta zasada nadal obowiązuje ale równo w południe dwa leśne patrole, każdy po dziesięć osób, zmieniają się po drodze kilka minut drogi od obozowiska głównego. Możemy wybić najpierw pierwszy patrol, ciała schować i poczekać na drugi, to mocno zwiększy nasze szanse. Ale z większym obozowiskiem może być problem.
- Później w głównym obozowisku możemy stosować skrytobójstwo – wtrącił Safian – będziemy wybijać pojedyncze jednostki a ciała chować w krzakach i robić to do czasu aż zwiększymy szanse na wygraną.
- Dobry pomysł – Andariel uśmiechnęła się a Safian odwzajemnił jej uśmiech.
- Ile mamy czasu? – spytał Alron.
- Do południa? Jakieś cztery do pięciu godzin.
- Nie do południa. Zanim zorientują się, że zabiliśmy ich ludzi. – odrzekł.
- Obserwowałam ich. Chodzą po wszystkich wioskach w okolicy. Gdyby żyli to na pewno wrócili by do obozowiska koło popołudnia, więc już kiedy będzie się ściemniać gildia będzie coś podejrzewać.
- Dlaczego od nich uciekłaś i czemu chcesz nam pomóc? – spytał Ray.
- Zanim uciekłam było trzech głównych oficerów. Liderem był Xaritos, morderca jakich mało, ale swoich ludzi darzył wielkim szacunkiem, był dla mnie jak drugi ojciec. Mój ojciec Rabiz był jego zaufanym oficerem – radził się go wszystkiego. To właśnie on mnie nauczył mnie sztuki zabijania. Byłam najlepszą zabójczynią w obozie. Kiedy szeregi Zabójców Cienia zaczęły się powiększać Xaritos postanowił utworzyć nowy, mniejszy obóz obserwacyjny i wyznaczyć nowego oficera. Postanowił osobiście oceniać kandydatów sprawdzając ich w walce wręcz. Codziennie sprawdzał kogoś innego. Nikt nie miał szans z nim. Aż w końcu mój ojciec podpowiedział, żeby wypróbował mnie. Jeszcze pamiętam te słowa: „Andariel, chcesz się spróbować? Chodź, choćby tak dla zabawy”. Wyrzuciliśmy całe uzbrojenie i zaczęliśmy walkę. W życiu nie walczyłam tak jak wtedy. Ojciec patrzył. Wszyscy patrzyli. Musiałam dać z siebie wszystko. Byliśmy sobie równi. Po dziesięciu minutach walki przegrałam, ale w wielkim stylu. Xaritos miał pełno siniaków i podbite oko. Usiadł zdyszany i powiedział: „ Ostatni raz tak się biłem kiedy walczyłem z twoim ojcem … Andariel … ty będziesz nowym oficerem …”
- Byłaś oficerem??? – zapytał mag.
- Możecie mi nie przerywać? – zaprotestowała zabójczyni.
- Nadal nie rozumiem czemu uciekłaś. – zabrał głos Safian.
- Właśnie do tego zmierzałam. W nowym obozie oficerem byłam krótko. Po dwóch miesiącach zjawił się ten przeklęty Alven … Alven był magiem, który szybko wkradł się w łaski Xaritosa. Kiedy uznał to za stosowne zabił go i mojego ojca również. Objął absolutną władzę. Zaraz po tym Wiedziałam, że muszę uciekać, bo inaczej też zginę i nigdy nie uda mi się pomścić mojego ojca. I tak uciekłam i schowałam się w tej wiosce.
- A więc twoim motywem działania jest zemsta? – spytał Safian.
- Chce zobaczyć głowę tego drania nabitą na pal – odparła.

Po chwili zastanowienia Ray zaczął zdejmować zbroję.

- W porządku możesz nam pomóc – powiedział.
- Dziękuję. Ubierzcie się w te zbroje i wybierzcie broń ze ścian, nie bierzcie swojej, mogą was po niej poznać. Wasze zbroje, broń i plecaki wrzućcie pod łóżko – to powiedziawszy wzięła jedną zbroję i kierowała się do drugiego pokoju.
- A ty gdzie idziesz? – zapytał Alron.
- No chyba nie myśleliście, że będę się przy was przebierać – uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.


BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ I: CZARNA GILDIA

CZĘŚĆ CZWARTA: WOJOWNICY CIENIA

Czwórka bohaterów była już prawie gotowa do wymarszu. Safian wziął dobrze wyważony łuk, który bardzo mu się spodobał. Ray zabrał miecz i metalową tarczę, na którą patrzył z niesmakiem. Alron wziął dwa sztylety bojowe tylko po to, żeby nie odróżniać się od grupy. Tłumaczył, że i tak w razie zagrożenia, wyrzuci sztylety i zacznie używać magii. Andariel również wzięła dwa sztylet bojowe, a później dokładnie wybierała najlepiej wywarzone „rzutki” – noże do rzucania. Wzięła około dwudziestu. Wyszli z chaty i Andariel wskazała drogę.

- Musimy iść na południe przez te pole i wejść do tamtego lasu, stamtąd będziemy szli jego skrajem na zachód, następnie wejdziemy głębiej w las. Tam znajdują się obozowiska. – powiedziała Andariel.
- No to ja proponuje taki plan – zaczął Alron - najpierw wytępiamy dwa patrole po kolei, tak aby nikt nie uciekł. Potem idziemy do mniejszego obozu, mordujemy kilka osób z ukrycia i przypuszczamy frontalny atak. Potem pomyślimy co z głównym obozem.
- Zwykle to ja obmyślam plan działania, ale podoba mi się, akceptuję – powiedział Ray.
- I ja również – przytaknął Safian.
- Dobra, niech będzie – dodała Andariel – ale pośpieszmy się, musimy zdążyć przed południem. Będziemy biegli, chowając się co chwilę za drzewami. Trzeba uważać na patrol.

Po tych słowach ruszyli biegiem przez małe pole i wbiegli do lasu. Biegli, robiąc co jakiś czas dwuminutowy przystanek za krzakami i drzewami. Widać było, że Alron i Ray, mimo poręczniejszych pancerzy, nie są przygotowani do takiego biegania po lesie. Za to Safian i Andariel byli w swoim żywiole. Biegli z przodu wypatrując zagrożenia..

- Tak. To ścieżka, którą chodzą patrole. Teraz musimy skręcić … – nagle przykucnęła – chować się! Widzę patrol!

Wszyscy schowali się za małym pagórkiem.

- Ilu ich jest? – szepnął Safian.
- Równa dziesiątka – powiedziała zabójczyni – Zabójcy Cienia zawsze wysyłali tyle osób na zwiady. Widziałam dwóch magów i dwóch łuczników.
- W porządku – zaczął Alron – ty z Ray’em zajdźcie ich od tyłu, a ja z Safianem wybijemy magów i łuczników.
- Jasne. Rozwalcie najpierw łuczników są szybsi niż magowie. – dodała zabójczyni.

Odczekali chwilkę i już po chwili Ray i Andariel ruszyli. Alron już czekał z gotowym czarem ognistej kuli, a Safian z napiętą cięciwą. Byli już pięć metrów za nimi. Paladyn spojrzał na Andariel, kiwnął głową i ruszyli. Ray od razu wbił miecz w plecy jednego z wojowników. Zabójczyni wyskoczyła w górę zadała ranę ciętą w głowę jednemu z nich. Łucznicy zanim się zorientowali co się działo byli już martwi – jeden został spalony a drugi dostał strzałę prosto w tył głowy. Paladyn wyciągnął miecz z ciała przeciwnika, ale za jego plecami już szykował się do ataku jeden z zabójców.

- Ray! – krzyknęła Andariel i machnęła tylko ręką w jego stronę wroga, który padł na ziemię. Paladyn obrócił się i zobaczył, że wróg leżał na ziemi z sztyletem wbitym w głowę.
- Łał … dzięki! – krzyknął zszokowany paladyn.
- Nie rozpraszaj się rozmową – mówiła to gdy podcinała magowi gardło – pogadamy za chwilę …

Ray zrobił obrót z mieczem ucinając głowę dwóm zabójcom za jednym zamachem. Gdy zobaczył, że do Andariel podbiega inny wojownik, wyciągnął z pasa padającego zbójcy nóż i rzucił nim w wojownika, trafiając w ramię. Zabójczyni spostrzegła się i dobiła delikwenta.

- Nie rozpraszaj się … – powiedział uśmiechając się.

Już chcieli się zabierać za następnych, ale Alron z Safianem sprawnie wybili całą resztę.

- Co to było? – spytała zabójczyni.
- Co? Uratowałaś moje życie, a ja w podzięce uratowałem twoje. - odparł
- Nie to. Styl walki. Co to było? Mieliśmy stosować skrytobójstwo! – pytała gorączkowo.
- Co ty ode mnie chcesz? – mruknął Ray – jestem paladynem, nie zabójcą.
- W sumie masz trochę racji … - to powiedziawszy, wzięła dwa zakrzywione miecze z rąk jednego z poległych zabójców i dała Ray’owi – masz. Tarczę i miecz możesz zostawić tutaj.
- Po co mi one? Lekkie jakieś … - zamarudził Ray, dziwnie spoglądając na krzywe miecze.
- To sejmitary – tłumaczyła Andariel – są lekkie, zakrzywione i bardzo ostre, ale tylko z jednej strony. Mam nadzieję, że umiesz posługiwać się dwoma mieczami na raz.
- Jasne, to nic trudnego - odparł.
- Teraz słuchaj – zaczęła zabójczyni – polegasz głównie na brutalnej sile, ale jeśli stosujesz skrytobójstwo polegaj na zwinności i szybkości. Nie trać czasu na przebijanie przeciwnika mieczem ani odcinanie głów, chociaż było to bardzo efektowne. Koncentruj się na podrzynaniu gardeł, ranach ciętych i ewentualnie ucinaniu rąk, a te miecze ci to ułatwią. Możesz jeszcze …
- Hej! – wtrącił im Safian - nie chce wam przeszkadzać, ale mamy jeszcze sporo roboty! Te szkolenia odłóżcie na potem.
- Pogadacie sobie po drodze. Teraz ruszamy! – dodał Alron.
- Dobra … za mną – powiedziała mrukliwie Andariel, najwyraźniej niezadowolona, że jej przeszkodzono.

Kierowali się w stronę głównego obozu. Zabili już patrol lecz mimo to nie tracili czujności. Nie mogli sobie pozwolić na zauważenie ich. Im głębiej biegli w las, tym drzewa rosły bliżej siebie. Z jednej strony dobrze, bo trudniej było ich zauważyć, ale im też trudniej było zauważyć przeciwników. Po pół godzinie zauważyli główny obóz. Od razu uskoczyli w bok i ukryli się za krzakami. Obserwowali z bezpiecznej odległości. Obozowisko było spore, lecz nie widzieli zbyt dużo. Dookoła niego znajdował się olbrzymi płot wykonany z kłód drzew, wysokich na trzy metry. Były dwa wejścia, jedno z przodu obozu drugie z tyłu, przy każdym było dwóch wartowników. Skrytobójcy wycofali się powoli i zajęli pozycję daleko od obozu i oczekiwali na drugi patrol, który miał zmienić pierwszy.

- Teraz poczekajmy – szepnął Andariel – wkrótce Słońce będzie w zenicie. Atakujemy tak samo jak poprzednio.

Długo nie musieli czekać, ponieważ patrol po dziesięciu minutach wyszedł z obozu. Pojawiła się drobna komplikacja, ponieważ z obozu wyszło aż czterech magów. Na szczęście nie było łowców.

- Może być problem – szepnął Alron - jeżeli któryś zdąży rzucić zaklęcie będzie ciężko.
- Musimy pozbyć się ich za jednym zamachem – powiedział Ray – Alron. Wy z Safianem usuńcie tych dwóch z lewej, my bierzemy dwóch z prawej. Reszta powinna pójść gładko.

Po chwili Ray i Andariel zaczęli się skradać za nimi. Ale kiedy już mieli przypuścić atak, jeden z magów ich przyuważył.

- Skrytobó … - krzyknął mag.

zdążył tylko tyle powiedzieć, ponieważ przez jego gardło przebiła się strzała Safiana. Alron również był czujny. Drugi mag też nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ został zamieniony w słup lodu. Jednak zostało dwóch magów którzy zdążyli przygotować zaklęcia ognistej kuli. Jedna poleciała w stronę Ray’a, a druga w stronę Andariel. Paladyn zrobił szybki unik, zrobił kilka kroków i podciął przeciwnikowi gardło. Zabójczyni nie miała tyle szczęścia. Próbując zrobić unik, mag trafił ją w lewe ramię. Upadając zdążyła jeszcze wyciągnąć nóż do rzucania i trafić maga w głowę.

- Andariel! Alron zaklęcie wiatru! Już! – krzyknął łowca.
- Teron Kas Remiez! – wypowiedział, wyciągając ręce do przodu.

W tym momencie wszyscy zabójcy się przewrócili. Alron i Safian wybiegli z ukrycia i zaczęli mordować przeciwników z bliska. Ray również wziął się do roboty. Dobijał próbujących wstać zabójców. Żaden z nich nie wstał na równe nogi. Drużynie poszło dobrze, ale Andariel była ranna. Rana była poważna, mocno krwawiła.

- Cholera! – krzyczała – przeklęci magowie! Idźcie, idźcie beze mnie!
- Nie zostawimy cię tu – mówił Safian.
- Zostawicie! Macie coś do zrobienia! – krzyknęła zabójczyni.
- Spokojnie – rzekł Ray ściągając rękawice.
- A ty co robisz? – patrzyła na niego ze zdziwieniem kiedy ten kucnął koło niej.
- Widzę, że wiesz tyle o mojej profesji ile ja o twojej. Teraz może trochę zaboleć.

Ręka Ray’a rozbłysnęła niebieskim światłem. Andariel patrzyła na to ze zdumieniem. Widać było, że paladyn szeptał jakąś modlitwę, pewien rodzaj zaklęcia. Rana przestała krwawić i zagoiła się. Andariel wstała. Po ranie nie było ani śladu.

- Nie wiedziałam, że tak potrafisz – nadal patrzyła na niego ze zdumieniem.
- Hehe … - wtrącił się łowca - a myślałaś, że dlaczego paladyn nazywa siebie paladynem a nie wojownikiem?
- No ja myślałem, że … - nie dokończyła.
Mówiłem – przerwał jej Ray - wiesz tyle o mojej profesji, ile ja o twojej. Czyli niewiele. Niestety nie potrafię leczyć tak szybko i skutecznie jak kapłani, ale to chyba wystarczy.
- Czy nie powinniśmy teraz iść w stronę obozu obserwacyjnego? – wtrącił się Safian.
- Powinniśmy – powiedziała zabójczyni – to jakąś godzinę drogi stąd.
- Wybicie patroli dało nam trochę czasu – dodał elementalista – nie musimy się spieszyć.
- Ale nie możemy tracić czujności – odparł Ray.
- I nie możemy zostawiać śladów, skoro już o tym mowa – powiedział łowca – musimy schować ciała, a krew na ziemi zasypać piaskiem lub zasłonić trawą.

I tak zrobili. Ciała pochowali w krzakach i dobrze zamaskowali wszelkie ślady walki. Już po chwili byli gotowi do marszu na obozowisko obserwacyjne. Tym razem szli jednak wolniej. Mieli więc czas na odpoczynek. Zabójcy Cienia dopiero wieczorem zaczną coś podejrzewać. Po około dwóch godzinach zobaczyli jakiś mały obóz. To z pewnością był ten. Andariel i Safian ruszyli na zwiad aby ocenić siły wroga. Alron i Ray byli schowani za drzewami i oczekiwali powrotu zwiadowców. Zabójczyni była już wystarczająco blisko aby ocenić sytuację. Wychyliła się aby zobaczyć co się dzieje w obozie. Ku jej przerażeniu obozowisko okazało się być puste. Safian w tym czasie przyprowadził Alrona i Ray’a. Wszyscy śmiało weszli do obozowiska i starali się znaleźć jakieś ślady życia. Dookoła stało tylko kilka pustych namiotów a po środku zgaszone ognisko.

- Ktoś tu był przed nami, czy co? – powiedział paladyn.
- Nie ma nikogo – powiedział Safian przeszukując ostatni namiot.
- Może wszyscy wyruszyli na polowanie, albo co? – dziwił się mag.
- Niemożliwe … - powiedziała Andariel – jeżeli nie ma ich tu … - w tym momencie spuściła głowę i zacisnęła pięści – to wszyscy muszą być w głównym obozowisku!

Na twarzach towarzyszy malowało się przerażenie. Jeżeli zabójczyni miała rację to w głównym obozowisku musi być około siedemdziesięciu ludzi. Tej bitwy mogą we czwórkę nie wygrać.


BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ I: CZARNA GILDIA

CZĘŚĆ PIĄTA: POJEDYNEK MAGÓW


A więc co zrobimy? – spytał Alron.
- Ja ... nie wiem ... – odpowiedziała mu zabójczyni – nie wygramy takiej walki ...
- Niemożliwe. Tyle pracy na marne? – mówił załamany Safian.
- Więc co? Będziemy uciekać? – pytał gorączkowo Ray - te dranie spalą wszystkie wioski dookoła, wymordują setki niewinnych ludzi, żeby tylko nas znaleźć. Chcecie ich mieć na sumieniu?!?
- Nie, nie chcemy, ale nie widzę sensu jakiejkolwiek próby walki z Zabójcami Cienia – powiedziała Andariel.

Nastała grobowa cisza. Wszyscy stali bezradnie. Nie wiedzieli co mają robić. Czy spróbować walczyć i zginąć czy uciekać i żyć do końca życia okryci hańbą. Bezradnie patrzyli na siebie, czekając, aż ktoś zaproponuje rozwiązanie. W pewnym momencie Ray przypomniał sobie przysięgę, jaką składał, gdy został pasowany na paladyna. Zacisnął pięści i spuścił głowę. Przypomniał sobie jak składał obietnicę w obecności swojego ojca i swoich braci paladynów. Chwilę się zastanowił. W końcu podniósł głowę, wyciągnął swoją broń i uniósł ją ku niebu.

- Ja, Ray – mówił z przerwami, jakby odnawiał przysięgę - syn światła i pokorny sługa Dwayny bogini życia i Balthazara boga wojny, tych którzy dają mi siłę i odwagę, napełniają mnie honorem i dumą, obiecuję bronić ubogich i pokrzywdzonych oraz zwalczać wszelkie zło zagrażające królestwu! – wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem, ale on się tym nie przejmował, mówił jak w transie - zła się nie ulęknę bo wiem, że w swej walce nie jestem sam. Wszyscy walczymy dla jednej sprawy, jesteśmy razem aby uczynić ten świat lepszym!

W tym momencie Ray obrócił się i ruszył w stronę głównego obozowiska.

- Bądź przeklęty Ray – uśmiechnął się złowieszczo Safian i ruszył za nim.
- Obietnica … - szepnęła Andariel.
- Tak. Jego przeklęta obietnica – mówił Alron – zginiemy przez nią. Nawet nie masz pojęcia ile razy unosił się honorem i razem ratowaliśmy całe wioski przed bandytami i potworami, nawet nie oczekując zapłaty. Ale teraz to coś innego … nigdy nie walczyliśmy z gildiami …
- Chcesz ich zostawić? – zapytała zabójczyni.
- Oczywiście, że nie – odparł mag – była jeszcze druga obietnica, którą złożyliśmy we trójkę.
- Jaka? – spytała.
- Że jeżeli kiedyś mamy zginąć, to wszyscy razem w walce. – odpowiedział jej i ruszył za Ray’em i Safianem.
- Jak prawdziwi przyjaciele … - powiedziała cicho i pobiegła za nimi.

Cała czwórka ruszyła więc na ostateczną bitwę z Zabójcami Cienia. Wiedzieli, że może im się to nie udać. Lecz oni nie bali się śmierci. Szli wszyscy razem z odwagą w sercu. Czuli, że nic nie może ich powstrzymać, choć w głębi duszy wiedzieli, że idą na pewną śmierć.

---------------------------------------------

Byli już przy obozowisku. Od godziny krążyli wokół niego pojedynczo i oceniali sytuację. Ich obawy były słuszne. W obozie byli ludzie z obu obozów. Przenikali jak cienie pośród drzew. Oczekiwali na zmierzch. Chcieli zaatakować pod osłoną nocy, aby zdobyć większą przewagę i powybijać ich kolejno. Kiedy już powoli zaczęło się zmierzchać, drużyna zebrała się w jednym miejscu i obmyślała strategię ataku. Lecz zanim mieli zaatakować chcieli jeszcze raz rozeznać się w sytuacji. Safian wszedł wysoko na drzewo, stamtąd mógł zobaczyć jak rozstawieni są przeciwnicy. Szybko zszedł i złożył raport

- I jak? – spytał Ray.
- W obozowisku rozpalono trzy ogniska – mówił łowca – zabójcy i łucznicy siedzą przy dwóch ogniskach a magowie osobno przy trzecim. Zdaje się, że otwierali beczki z winem.
- Z winem? – powiedział zdziwiony Ray.
- Tak, raz na jakiś czas Zabójcy Cienia urządzali sobie zabawy z winem zabranym od okolicznych mieszkańców – mówiła z uśmiechem Andariel – a więc …
- A więc będą się upijać winem – przerwał jej Alron – a to znaczy, że będziemy walczyć z pijanymi zabójcami!
- Interesujące – dodał paladyn – Ile było tych beczek?
- Sporo, około tuzina – odpowiedział Safian.
- Będą pić, aż wszyscy usną – wtrąciła zabójczyni – to daje nam szansę na zwycięstwo!
- Tak! – przytaknął mag – Możemy to wygrać!
- Ale czemu gildia zabójców jest taka nieostrożna? – spytał łowca.
- Bo wiedzą, że nikt nie był by tak głupi, żeby zaatakować całą gildię – opowiedziała Andariel – stali się zbyt pewni siebie.
- Hehe … - zaśmiał się Ray – Wystarczy tylko poczekać a potem gdy będą już pijani wymordować.

Drużyna ponownie się rozdzieliła i zaczęła obserwować co się dzieje w obozowisku. Było to o wiele łatwiejsze, że nawet straże przy bramie poszły się napić. Już po około godzinie słychać było śpiewy i krzyki pijanych zabójców, a po trzech godzinach nie było już słychać prawie nic. Było już ciemno. Drużyna była gotowa.

- Śpią – szepnął paladyn – załatwiamy ich tak, żeby nikt nie usłyszał. Jazda!
- To znaczy podcinamy gardła? – spytał łowca.
- Tak, a co? Masz jakiś problem? – oparł Ray z grymasem na twarzy.
- No wiesz, ja mam tylko łuk … nie mam żadnego sztyletu … - powiedział Safian.
- Spokojnie – wtrąciła się Andariel – zabijamy kilku, weźmiesz od nich sztylet i pomożesz nam.
- W porządku. Ruszamy. – przytaknął łowca.

Wszyscy weszli do obozu. Były tam rozpalone trzy ogniska, oraz kilka rozstawionych namiotów. Wszędzie dookoła leżeli pijani zabójcy, łucznicy i magowie. W oczy rzucał się pewna okrągła chata, jeśli można to było tak nazwać – była naprawdę wielka, wyglądała jak arena. Zabójczyni dała znak ręką. Wszyscy ruszyli z sztyletami i sejmitarami. Po kolei podcinali gardła przeciwnikom. Robili to niezwykle cicho, pijacy nawet nie wiedzieli, że umierają. W końcu jeden z zabójców mimo podciętego gardła wstał i narobił sporo hałasu. Wielu się obudziło i z ledwością chwyciło za miecze, sztylety i łuki. Ray z trudem powstrzymywał się od śmiechu, jak widział jak łucznik męczył się z nałożeniem strzały na cięciwę. Drużyna szybko wzięła się do akcji. Mimo przeważającej liczby przeciwników, zabijanie ich było bardzo łatwe. Wrogowie z trudem utrzymywali się na nogach. Kiedy każdy był zajęty robotą, Alron postanowił zbadać „wielką chatę”. Wszedł tam powoli. W środku było ciemniej niż na zewnątrz.

- A ty kto? – Alron usłyszał głos.

Nagle zapaliły się wszystkie świece wokół wielkiej sali. Na jej środku była narysowana czarna gwiazda, a przy ścianach był postawiony niewielki mur. Była to arena walk. Na najwyższym wzniesieniu na murze, na kamiennym tronie siedział jakiś mag, może nekromanta w czarnej szacie z kapturem.

- Nie znam cię! Kim jesteś! Mów! – czarny mag przemówił do niego i wstał z tronu.
- Ty jesteś Alven, tak? – zapytał Alron.
- Tak, jam jest Alven, lider gildii Zabójców Cienia i wspaniały mag żywiołów. Ale to cię nie powinno interesować. Gadaj natychmiast kim jesteś!
- Jam jest Alron – zaśmiał się i spuścił lekko głowę – mag, który będzie ostatnim, jakiego zobaczysz.
- Myślisz, że masz ze mną jakieś szanse, mały magiku? – Alven uśmiechnął się i zeskoczył na arenę – dobrze to będzie szybka walka. Rezionum Pyro!

Błyskawicznie w ręku czarnego maga pokazała się ognista kula, którą cisnął w Alrona. Ten, zaś zrobił unik i wypowiedział własne zaklęcie.

- Teron Kas Remiez! - wrogi mag przewrócił się pod wpływem podmuchu wiatru.
- To wszystko na co cię stać? Patrz teraz! Keson Tera Ato Waren!

Z ziemi wyrosły dwie kamienne dłonie, które chwyciły maga za nogi tak, aby ten nie mógł robić uników. Alven wymówił zaklęcie lodowej strzały. Alron był bezradny. Nagle jednak przypomniał sobie jedno zaklęcie rozpraszające.

- Sizto Teraviatum! Sizto Teraviatum! – krzyknął.

Pierwszym zaklęciem zneutralizował lecący w jego kierunku lodowy pocisk, a drugim oswobodził swoje nogi. Zrozumiał, że nie walczył z amatorem. Alven nie będzie łatwym przeciwnikiem.

---------------------------------------------

Tymczasem reszta drużyny wpadła w poważne kłopoty. Bez problemu poradzili sobie z pijanymi zabójcami i łucznikami, lecz jednak magowie byli bardziej trzeźwi. Elementaliści ostrzeliwali grupę schowaną za skałą wszelkimi możliwymi rodzajami magii. Ciężko było się wychylić.

- Mamy jakiś plan?!? – krzyknęła zabójczyni.
- Jak wymyślisz to będziemy mieli! – odparł jej Ray.
- Ja już wiem – powiedział łowca.

Safian wyskoczył zza skały i zaczął biec przy wielkim drewnianym płocie chowając się za namiotami i innymi przeszkodami, tak, aby żaden mag nie mógł go trafić. Jako, że magowie stali na środku obozu, łucznik okrążył ich i schował się za trochę mniejszą skałą na przeciwległym końcu obozowiska. To zmusiło magów do walki na dwa fronty. Oblężenie Ray’a i Andariel osłabło. Zabójczyni i paladyn wzięli po kilka noży do rzucania. Co chwilę wychylali się i celnie eliminowali wrogich magów. Safian zaś zabijał ich z drugiego końca obozu strzelając z łuku. Już po chwili w obozie została tylko garstka ludzi.

---------------------------------------------

Walka magów rozgorzała na dobre. Oboje byli już bardzo zmęczeni. Alven mimo wycieńczenia zaryzykował zaklęcie deszczu ognia. Alron zanim się obejrzał a przez sufit wpadały małe ogniste kule. Z ledwością ich unikał. Przyzwane zaklęcie zobaczyli również jego towarzysze, lecz ci byli zajęci jeszcze zabijaniem niedobitków Zabójców Cienia. Elementalista widząc wycieńczenie czarnego maga postanowił zastosować czar zamrażający. Zaryzykował, zatrzymał się i wypowiadał już zaklęcie.

- Lipod Meren ... AAAAACH! – ognista kula trafiła Alrona w nogę, lecz ten nie poddał się i ku zdziwieniu Alvena dokończył zaklęcie - ... Lipod Meren Es Hetme!

W kierunku czarnego maga poleciała wielka lodowa smuga. Ten próbując zrobić unik, przerwał czar i został trafiony w ramię. Cała ręka po chwili zamieniła się w wielki kryształ lodu.

- AAAA! NIE! TY MAŁY GNOJU! – Alven krzyczał z bólu i ostatkiem sił wypowiedzał zaklęcie oślepiające – Fizun Derex!

Alron upadł na ziemię. Nie widział nic. Słyszał tylko kroki Alvena, który uciekał. Mag powoli odzyskiwał wzrok. Kiedy Czarny mag wybiegł zobaczyła go Andariel.

- To Alven! – krzyknęła – Łapać go!

Ten jednak uciekał już przez bramę, drużyna ruszyła zanim. Nagle z areny wybiegł Alron.

- Lipod Meren Es Hetme! – wykrzyczał.

W kierunku uciekającego maga poleciała kolejna lodowa smuga. Ta tym razem trafiła go w nogę. Alven przewrócił się na plecy. Nie mógł już chodzić. Drużyna dogoniła go, a Andariel stanęła tuż nad nim.

- Hej ... poczekajcie ... no ... – mamrotał czarny mag, lecz nikt nie słuchał.
- To za mojego ojca, śmieciu! – to powiedziawszy, wbiła mu sztylet prosto w czaszkę.

BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ II: WOJNA Z CHARRAMI

CZĘŚĆ SZÓSTA: WYPRAWA DO ASCALON


Tak, to był już koniec. Nikt z gildii Zabójców Cienia nie przeżył. Alven był martwy. Andariel dokonała zemsty. Nasi bohaterowie oczywiście nie odeszli z niczym. W namiocie czarnego maga znaleźli sporą sumkę pieniędzy. W skrytce było około 50 tysięcy. Chłopaki szaleli z radości. Jedynie zabójczyni stała na uboczu i rozmyślała. Safian zauważył to i podszedł do niej.

- Co ci jest? – zapytał.
- Nic … ja po prostu jestem szczęśliwa, że pomściłam mego ojca, ale teraz … - tutaj zatrzymała - … żyłam tylko po to aby pomścić go, nie zastanawiałam się nigdy nad tym co zrobię po tym …
- Przyłącz się do nas! – wtrącił się rozradowany Alron.
- Jasne! Byłaś by dobrym kompanem podróży! – dodał rozbawiony paladyn.
- No właśnie. Z chęcią weźmiemy cię ze sobą – mówił dalej łowca – i tak nie masz tu co robić. A wioska w której mieszkałaś jest teraz opustoszała.
- Naprawdę mogę? – spytała niepewnie.
- No chyba słyszysz – odpowiedział Safian i uśmiechnął się – sami ci zaproponowali. Ale na razie wynośmy się stąd.
- Dziękuję wam – dodała z uśmiechem zabójczyni.

Wzięli co potrzebowali i po chwili byli gotowi do powrotu. Postanowili spalić to miejsce. Wzięli kilka pochodni i podpalili namioty, po czym ruszyli w drogę do małego domku Andariel, w którym zostawili swoje zbroje oraz smocze łuski. Będąc już daleko od palącego się obozowiska, zabójczyni jeszcze raz na nie spojrzała. Przypomniała sobie dzieciństwo. To jak ojciec ją tutaj uczył. Jak została oficerem. Patrzyła tak przez chwilę. W końcu odwróciła się plecami i dołączyła do drużyny.

---------------------------------------------

Powoli zaczynało świtać. Bohaterowie dochodzili już do wioski, gdzie zaczęła się przygoda. Była całkowicie opuszczona. Ludzie nie wiedzieli, że czarna gildia już nie istnieje. Pewnie byli już daleko stąd. Wszyscy weszli do chatki zabójczyni.

- Ach! Nareszcie! – mówił Ray – Moja zbroja! Mój miecz! Moja tarcza! Tęskniliście?
- Ray, wyluzuj! – powiedział Safian – nie było nas tu tylko jeden dzień.
- Może i racja, ale jestem do nich bardzo przywiązany. – odparł.
- Dobra chłopaki. – powiedziała Andariel – Zdejmujcie te czarne pancerze i zakładajcie swoje. Zbierajcie rzeczy. A potem …
- Czekaj! – przerwał jej Alron – nie spaliśmy cały dzień i całą noc. Moglibyśmy się trochę tutaj zdrzemnąć i wypocząć!
- Faktycznie. Może i racja, ale mam tu tylko jedno łóżko. – dodała.
- O to się nie martw – wtrącił Safian – wioska jest opustoszała, więc wejdziemy do jakiejś chatki obok i tam się prześpimy.
- Dobry pomysł – przytaknął paladyn – ja padam.
- No dobrze – powiedziała Andariel i kiwnęła głową – prześpijcie się. Do zobaczenia za parę godzin.

Jak powiedzieli tak zrobili. Znaleźli większą chatkę gdzie były trzy łóżka. Położyli się i zasnęli. Andariel spała w swoim domku.

---------------------------------------------

Tak … Chodź do mnie … Wkrótce … – Ray znowu słyszał głos. Dookoła niego nie było nic widać. Wszędzie było czarno. Paladyn był przerażony. Ale głos nie przestawał – Już niedługo … Czekam na waaaaaas …

AAAAAA! – wykrzyczał Ray, zrywając się z łóżka – NIE! ZOSTAW!
Cholera! Ray! – krzyknął obudzony Alron – Znowu? Ile można!
Ja … nie wiem ... nic na to nie poradzę ... – powiedział chwytając się za głowę – śni mi się to coraz częściej.
Wiesz, to nawet dobrze, że nas obudziłeś – dodał Safian i wyciągnął się – i tak już pora wstawać. Ciekawe czy Andariel już wstała?
- Ty weź mi powiedz co ty się nią tak interesujesz? – powiedział z głupim uśmiechem mag.
- Ja? Co ty. Coś sobie ubzdurałeś – odparł.
- Jasne – mówił to kiedy Safian i Ray już wychodzili.

Po chwili byli już w domku Andariel. Okazało się, że ona już wstała i zbierała się do drogi. Zmieniła już zbroję. Była to zbroja ze skór o wiele lepszej jakości, niż te czarne pancerze. Wszystkie elementy uzbrojenia były ciemnoniebieskie. Ale jeśli chodzi o broń, to nie rozstawała się ze swoimi ulubionymi sztyletami. Pakowała jeszcze do plecaka niektóre rzeczy.

- No cześć, chłopaki. Gotowi do drogi? – zapytała żartobliwie.
- Za moment – odpowiedział jej Ray – daj nam dziesięć minut.

Zabrali swoje zbroje i weszli do chaty w której spali i tam przebrali się w dawne pancerze. Zabójczyni była już gotowa do drogi.

- Jestem gotowa – powiedziała – jeżeli potrzebujecie jakiejś broni z mojej chaty, to bierzcie.
- A mogę wziąć ten łuk? – zapytał od razu Safian – Jest o wiele lepszy od mojego starego.
- Jasne. A wy? Nic nie bierzecie? – zapytała Andariel.
- Nie sądzę – odparł jej Ray patrząc na swoją broń z uśmiechem – nic nie może się równać z moim runiczny mieczem.
- Zabierzemy tylko smocze łuski i krew – przypomniał Alron.
- Smocze? Skąd wy wzięliście smoka? – zapytała zdumiona.
- Może kiedyś ci opowiemy – zaśmiał się Ray.

Cała czwórka ruszyła na południe w poszukiwaniu kolejnych przygód. Po drodze dużo ze sobą rozmawiali. Każdy przedstawił nowej towarzyszce podróży swoją historię. Opowiedzieli jej nawet ich przygodę ze smokiem, która wydarzyła się kilka dni temu. Ale idąc przez około godzinę, Safian zauważył, że za nimi jedzie jakiś jeździec. Miał na sobie płytową zbroję, runiczny miecz oraz złotą tarczę. Ray rozpoznał w nim paladyna. Jeździec zatrzymał się i spojrzał na Ray’a.

- Witaj bracie. Czy jesteś paladynem z zakonu Kryształowego Miecza? – spytał.
- Witaj. Nie jestem tym, kogo poszukujesz. Jestem Ray, wolny paladyn Srebrnej Tarczy. Ale dlaczego szukasz paladyna z zakonu Kryształowego Miecza? – zapytał Ray.
- Jestem tutaj, aby prosić paladynów Kryształowego Miecza, żyjących się na południu, aby wsparli nas w bitwie z Charr’ami. Ich wojska powoli przebijają się ze wschodu w kierunku Ascalonu. Obecnie pewnie zaczęło się oblężenie fortu Rurik. – odparł.
- Fortu Rurik? – wtrącił się Alron – myślałem, że wojska Charr’ów zalegają na zachód od stolicy. Jakim cudem dostały się na wschód?
- Tego nie wiemy, Charry musiały znaleźć jakieś inne, nie strzeżone przez nas przejście. Całkowicie nas zaskoczyły. – dodał - fort jest teraz pewnie oblegany przez sporą armię. Bez wsparcia z południa zostanie stracony. Obroną fortu dowodzi Sir Nivan.
- Ojciec ... – na twarzy Ray’a malowało się przerażenie – potrzebujemy konia! Szybko!
- Niedaleko na zachód jest małe miasteczko, tam powinniście znaleźć konie – odpowiedział jeździec - ja ruszam dalej. Muszę jak najszybciej dojechać do zakonu Kryształowego Miecza.
- Ruszajmy – powiedział paladyn poważnym głosem – nie ma czasu do stracenia.

Alron, Safian i Andariel nie śmieli nawet o nic pytać. Kiedy jeździec odjechał, paladyn od razu przyspieszył kroku. Obiecał, że jeżeli Ascalon będzie w niebezpieczeństwie, on powróci. A teraz kiedy jego ojciec ma kłopoty, musi mu pomóc. Nie myślał teraz o niczym innym tylko o obleganym forcie. Miał nadzieję, że do jego przybycia jeszcze wytrzyma. Już po kilkunastu minutach było widać małe miasteczko, o którym mówił jeździec. Bohaterowie za pieniądze, które mieli kupili cztery najlepsze konie i szybko wyruszyli na północ do Ascalon. Mijali miasta, wioski i lasy. Ray był bardzo cichy i ciągle zamyślony. Uparcie jechał w kierunku stolicy. Nie chciał nawet robić przerwy na postój dla koni.

---------------------------------------------

Po trzech godzinach jazdy, zauważyli, że kończą się zielone lasy i zaczynają się tak zwane „spaczone ziemie”. Były to krainy, które dotknęło spaczenie wywołane przez atak Charr’ów. Było to półtorej roku temu. Niestety splugawienie rozprzestrzeniało się bardzo szybko, wkrótce nawet zielone lasy miały ulec zniszczeniu. Najwięksi magowie nie wiedzieli jak Charry dokonały takich zniszczeń, ani jak zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy. Szacowało się, że w ciągu roku ma nastąpić całkowite spaczenie ziem królestwa Ascalonu. Tereny te były bardzo niebezpieczne. Splugawienie dotknęło też niektóre zwierzęta i istoty żyjące tutaj. Między innymi devourery. Stały się one bardziej agresywne i zaczęły atakować ludzi. Zwiększyła się również popoulacja białych małp człekokształtnych zwanych Grawlami oraz aktywność gargulców, które wyszły z zawalonych katakumb w Asford Abbey – obecnie Sardelac Sanitarium. Lecz to był najmniejszy problem. Największe zagrożenie tych ziem stanowiły patrole Charrów. Charry to rasa bestii, rozwinięta w sztukach wojennych oraz magii w stopniu podobnym do ludzi. Były one jednak masywniejsze i silniejsze od ludzi. Charry mają swoich bogów i czciły ogień jako symbol ich potęgi. Drużyna wiele ryzykowała zapuszczając się na te tereny. Stanęli na granicy lasu.

- Ray. Zatrzymajmy się tutaj. W tym lesie. – powiedziała Andariel.
- Dlaczego? – spytał paladyn.
- Ponieważ wkrótce, zapadnie zmierzch, a konie są już wyczerpane. A nie chciałabym nocować na spaczonych ziemiach.
- Ja popieram – dodał Alron.
- No co wy? Boicie się paru skorpionów i małp? – zaśmiał się paladyn.
- Ja może nie skorpionów i nie Grawli – mówił Safian – ale nie chciałbym spotkać w nocy patrolu Charr’ów.
- Może i racja ... – przytaknął Ray – warto chociaż ostatni raz spojrzeć na te lasy. Być może nigdy już tu nie wrócimy ... dobrze rozbijmy tu obóz.

Umiejscowili się nie daleko małego lasu i rzeczki. Grupa szybko znalazła trochę drewna. Alron zaraz zamienił je w ognisko. Andariel w tym czasie zaprowadziła konie do pobliskiego strumyka, który płynął kilkanaście metrów dalej. Wszyscy usiedli przy ogniu, aby się ogrzać.

- Przydało by się coś zjeść – powiedział mag i spojrzał na Safiana.
- Co się tak patrzysz? No dobra ... idę coś upolować, zanim zrobi się ciemno ... – powiedział marudnie łowca.

Tylko wstał, zrobił trzy kroki i zobaczył uciekającą sarnę na skraju lasu. Wyciągał już strzałę z kołczanu. Ale nagle zobaczył, co goniło zwierzynę. Za nią biegła czarna pantera.

- A skąd tu takie dziwne zwierzę? – spytał Safian a cała grupa wstała od ogniska i podeszła blisko łowcy.
- Zdaje się, że to jakiś wielki czarny kot – mówił zdziwiony mag – nigdy nie widziałem czegoś takiego.

Safian szykował się do strzału w panterę. Naciągnął już cięciwę i celował. Kot zdawało się zauważył celującego łowcę i przyhamował. Nagle wokół pantery pojawiła się smuga białego dymu. Ku zaskoczeniu drużyny wielki kot zamienił się w człowieka. Wszyscy patrzyli na postać ze zdumieniem.

- Czekaj, nie strzelaj! Jestem człowiekiem! – krzyczała osoba.

BRACTWO NADZIEI

ROZDZIAŁ II: WOJNA Z CHARRAMI

CZĘŚĆ SIÓDMA: DRUID


Wszyscy nadal byli zdziwieni. Nigdy nie widzieli ludzi, którzy zamieniają się w zwierzęta. Postać powoli zbliżała się do nich. Był to wysoki mężczyzna o białych włosach i czarnych oczach. Na sobie miał ciemnozielony lekki pancerz. Drużyna była pewna, że nic im nie grozi i opuścili broń. Mężczyzna podszedł do nich i zatrzymał się.

- Witam – powiedział ze spokojem.
- Witam … - odpowiedział Ray lekko wahając się.
- Mało brakowało a byście mnie upolowali – zaśmiał się.
- Kim jesteś? – zapytała Andariel.
- Jestem Solaris –odparł - może usiądziemy przy ognisku i porozmawiamy?
- Jasne – dodała zabójczyni.

Słońce już prawie zniknęło za horyzontem. Wszyscy razem usiedli przy ognisku i zaczęli rozmowę.

- Ja jestem Andariel – rozpoczęła zabójczyni i wskazywał kolejno osoby – ten tutaj to Ray, Safian i Alron.
- Może to dziwne pytanie, ale ... – mówił Safian – kim ty jesteś?
- Jestem druidem – powiedział ze spokojem.
- Niemożliwe – wtrącił się mag – druidzi to starożytne drzewce, które żyją w dżungli Maguuma!
- Nie jestem tego typu druidem – odparł – moi przodkowie pochodzili z gildii Satiras, czyli tak zwanej gildii druidów. Nikt o nich nie wiedział, ponieważ mieszkali głęboko wewnątrz dżungli Maguuma. Zyskali przychylność drzewców, a ci nauczyli ich magii ziemi i powietrza. Oprócz tego nauczyli ich zielarstwa oraz przemian w dzikie bestie.
- To znaczy, że w rzeczywistości jesteś magiem ziemi i powietrza, który potrafi zmieniać się w zwierzęta, tak? – spytał Ray.
- Tak, można tak powiedzieć – kontynuował Solaris – chociaż wolałbym aby nazywano mnie druidem. Z nieznanych przyczyn drzewce opuściły członków Satiras, a po kilku dniach niemal cała gildia została niemal całkowicie wytępiona przez inną gildię. Niedobitkowi rozeszli się po świecie.
- To ilu może was jeszcze być? – zapytał Safian.
- Tego nie wiem – mówił druid – mogą być setki, a może ja jestem ostatni. Druidzi rozeszli się na wszystkie świata strony. Ja zaś jestem wnukiem jednego z niedobitków Satiras.
- A czego tutaj szukasz? – zapytał ponownie łowca – mało brakowało a bym cię ustrzelił …
- Wędruję bez celu – odpowiedział - głównie w poszukiwaniu ziół. A tę sarnę, którą goniłem, chciałem upolować. A może opowiecie coś o sobie. Ciekawa z was drużyna, jeden w ciężkiej zbroi, drugi w szatach, trzeci w skórzanym pancerzu z łukiem a czwarta z pasem pełnym sztyletów. Na kupców ani rabusiów nie wyglądacie …
- Można powiedzieć, że jesteśmy najemnikami – rozpoczęła Andariel – ja jestem Andariel i jestem zabójczynią z dawnej – w tym momencie złowieszczo się uśmiechnęła – gildii „Zabójców Cienia”.
- Jestem Safian – zagadnął – łucznik i myśliwy.
- Jam jest potężny mag ognia i lodu Alron, który …
- Taaa … - przeszkodził mu Ray – baaaardzo potężny, jest bardzo skromny – zachichotał.
- No co? – zaśmiał się mag – pofantazjować nie można?
- Nie zrażaj się nim. Ale trzeba przyznać, że jest dobry w tym co robi. Ja jestem Ray i jestem paladynem z zakonu Srebrnej Tarczy – dodał – obecnie jedziemy w kierunku Fortu Rurik, ponieważ usłyszeliśmy, że Charry go oblegają.
- Fort Rurik? Gdzie to? – zapytał Solaris.
- Jakieś cztery do pięciu godzin na północ stąd na spaczonym terenie – odpowiedział mu łowca.
- Jedziecie we czwórkę na wojnę z Charrami? Odważni jesteście – powiedział.
- Mój ojciec dowodzi obroną – Ray spojrzał w ziemię – dawno go nie widziałem …
- Rozumiem. Mogę się przyłączyć? – zapytał.
- Słucham? – Alron patrzył na niego ze dziwieniem.
- No z pewnością przyda wam się wsparcie – mówił druid – a ja nie mam nic lepszego do roboty, więc …
- A dobrze umiesz walczyć? – zapytała zabójczyni.
- Znam parę sztuczek, które mogą się przydać … Inflicto Ret Repa – wymamrota


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TokaGero
Rada szamanów



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:11, 31 Mar 2006    Temat postu:

fajne fajne...
pozniej przeczytam...

EDIT:
Przeczytałem.
Ej nie mogłes tego napisac...
skopiowales to xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yoh Asakura
Król Szamanów



Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed monitora

PostWysłany: Pią 14:37, 31 Mar 2006    Temat postu:

Fajowe xDDD Z czego miał to przekopiowac ? O.O

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TokaGero
Rada szamanów



Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:37, 31 Mar 2006    Temat postu:

nie wiem.
ale jakies to za fajne =D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Samiyo
Drugi poziom



Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno

PostWysłany: Pią 16:49, 31 Mar 2006    Temat postu:

Łał. Dużo tego Very Happy .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Son Gohan
Trzeci poziom



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:09, 31 Mar 2006    Temat postu:

Hehe cieszę się że to wam się podoba a co do tego czy to skopiowałem to racja... z swojego kompa Very Happy a tak wogole to kolega mi pomagal pisac drugi rozdzial a tak to ja sam pisze

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mosuke
Rada szamanów



Dołączył: 08 Mar 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świętochłowice

PostWysłany: Sob 7:55, 01 Kwi 2006    Temat postu:

Długie i ciekawe.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Son Gohan
Trzeci poziom



Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:41, 11 Kwi 2006    Temat postu:

Wiem.. polaczylem czesci.. i ciekawy jestem po co..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Asuka Asakaura
Początek przygody



Dołączył: 30 Paź 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń

PostWysłany: Pon 14:34, 30 Paź 2006    Temat postu:

A ja Cię bardzo za to przepraszam, ale nie czytałam i w najbliższym czasie nie mam zamiaru, bo to trochę przydługie Smile Jak będę miała więcej czasu i ochoty to przeczytam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tonssoffunnn
Pierwszy poziom



Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:39, 31 Mar 2007    Temat postu:

Jessica Alba In Anal Action Movie!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Świat Duchów Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin